<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-09-11 Shela

Kolejny dzień plażujemy do południa. Dzisiaj wydaje nam się, że jest jeszcze mniej ludzi niż było w poprzednie dni. Na plaży leżymy sami. Nie ma co narzekać. Koło południa przychodzą jedynie dzieci szkolne z nauczycielką na plażę i robią trochę hałasu, ale my też się już powoli zbieramy na obiad.



Shela: łódki oraz wąskie, klimatyczne uliczki


Idziemy znów do Msafini. Tym razem zamawiam homara. Ponieważ jest jakaś konferencja w restauracji dostajemy świetny taras z bujawką piętro niżej do naszej wyłącznej dyspozycji. Jedzenie jest świetne. Dostaję dwa homary prosto z grilla, idealnie docięte, żeby nie było problemu z wyjęciem mięsa. W oczekiwaniu na danie prawie zasypiamy na bujawce.



Widok z roof-top restaurant w Msafini oraz podany tam posiłek


Po obiedzie odpoczywamy na tarasie w naszym hotelu. Nie ma jak to książka przy szumie palm i morza. Około 16:00 idziemy na długi spacer wzdłuż plaży. To straszne jaką ilość śmieci każdego dnia wyrzuca morze. Niby wszyscy na wyspie są bezrobotni, narzekają, że nie ma turystów, ale nikt nie zabierze się za oczyszczanie plaży, na której chcą zarabiać. Wracamy na kolację do naszego hotelu.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>