<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-06-25 Kisoro – Mgahinga Gorilla NP – Kabale

Wstajemy o 5:00, żeby o 5:30 wyruszyć do bram parku narodowego. Na miejsce dojeżdżamy po godzinie, zatem wystarczyło wyjechać o 6:00. O 7:00 przychodzą strażnicy, rejestrujemy się i o 7:30 wyruszamy wraz z Matthew z Australii na wspinaczkę na Sabinyo – szczyt, który leży na wysokości 3669 m.n.p.m. i na którym zbiegają się trzy granice: ugandyjska, rwandyjska i Demokratycznej Republiki Konga. Po chwili dołącza do nas Ryan z Wielkiej Brytanii i wraz z dwoma przewodnikami idziemy na szlak. Droga jest początkowo dość błotnista, ale po dojściu do lasu bambusowego jest już na szczęście lepiej. Po Nyungwe wydawało nam się, że jesteśmy w dobrej kondycji, ale ten szlak okazał się o wiele trudniejszy. Różnica w wysokości jest ponad 1300 m. Do tego tak naprawdę zdobywa się trzy szczyty i przez większość trasy idzie się pod górkę. Miejscami jest tak stromo, że zostały ustanowione drewniane drabinki, po których trzeba się wspinać.



Mgahinga Gorilla NP: wspinaczka oraz widok ze szczytu Sabinyo


Po dotarciu na pierwszy szczyt jesteśmy już zmęczeni, ale się nie poddajemy i postanawiamy kontynuować drogę. Do drugiego szczytu dojście jest w miarę łagodne, natomiast na trzeci szczyt wchodzi się po stromych schodach. Ten ostatni kawałek jest naprawdę ostry i bez schodów aż trudno sobie wyobrazić, jak mielibyśmy go zdobyć. Co ciekawe schodki podobno dobudowano dopiero rok temu. Przez cały trekking mamy piękne widoki na dolinę, na wulkan Muhavura i górę Gahinga, granie oraz piękną roślinność. Na szczycie nie ma nawet żadnego znaku demarkacyjnego, ale przewodnik wskazuje nam kamień, na którym łączą się granice. Wszyscy robimy sobie pamiątkowe zdjęcia po kongijskiej stronie, bo ten kraj wszystkim nam wydaje się najtrudniejszy do podróżowania ze względu na niestabilną sytuację jaka tam panuje. Z góry widzimy też drugą grupę, która weszła na pierwszy szczyt, ale już nie kontynuuje drogi dalej ze względu na zbyt późną godzinę. Matthew opowiada nam o swoim doświadczeniu z gorylami w tym parku z poprzedniego dnia. Był jedynym turystą, który się pojawił i za 600 USD miał całą gorylą rodzinę dla siebie. Wymieniamy się wzajemnie informacjami na temat podróżowania po Afryce. Dzięki tak miłym kompanom, udaje nam się przejść całą trudną trasę w 9 i pół godziny.



Ciekawa roślinność, którą mijaliśmy podczas wspinaczki


Wracamy z naszym kierowcą do Kisoro. Planujemy pojechać dalej autobusem do Kabale, ale wieczorne autobusy zaczynają się od 19:30. Mamy więc półtorej godziny. Nasz taksówkarz załatwił nam współdzieloną taksówkę do Kabale, która odjeżdżała od razu, więc dajemy się skusić na tą egzotyczną podróż. Okazuje się, że tutaj do takiego zwykłego osobowego samochodu mieści się aż 9 osób (4 z przodu i 5 z tyłu). Kierowca siedzi prawie innej kobiecie na kolanach. Nie wierzymy własnym oczom, ale jakoś w tym ścisku docieramy na miejsce. Taksówkarz podwozi nas nawet do Kabale Backpackers, gdzie zostajemy na noc. Oglądamy jeszcze końcówkę meczu Nigeria-Argentyna w ramach mistrzostw świata w Brazylii, jemy kolację i zamawiamy na 8 rano śniadanie. Z informacji jakie otrzymujemy wynika, że dojazd do Queen Elizabeth National Park jest bardzo trudny (trzeba się przesiąść w Mbarara), autobusy jadą tylko do 13 a my chcemy zwiedzić jeszcze Lake Bunyonyi. Postanawiamy sprawdzić tę informację samodzielnie następnego dnia.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>