<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-06-22 Volcanoes National Park

Wstajemy o 5:30, żeby o 6:00 wyjechać do parku. Na szczęście umówiony samochód zjawia się na czas. Dojeżdżamy jako jedni z pierwszych. Przewodnik nas rejestruje, kupuje pozwolenia na tropienie golden monkeys na następny dzień a potem pomaga nam wypożyczyć odpowiednie kalosze, które potem okazują się dobrym wyborem ze względu na duże błoto jakie jest po drodze. Na trawniku obok rozstawia się zespół z pobliskiej szkoły, który tańczy, śpiewa i gra na bębnach. Każdy może się też poczęstować kawą i herbatą. Spotykamy parę Polaków z Warszawy. Wszyscy narzekają na wysokość opłat, ale jak się później dowiadujemy są i tacy turyści, którzy wielokrotnie wracają do goryli, oglądają wszystkie grupy a jeden był tu nawet 75 razy, czyli zostawił tu niezły majątek. My zostajemy przydzieleni do grupy Hirwa, co znaczy „Szczęśliwy”. Jest to dość nowa grupa, składająca się z 17 goryli. Ciekawostką jest to, że znajdują się w niej trzyletni bliźniacy. Jedziemy jeszcze kawałek samochodami a potem przez godzinę i 15 minut dochodzimy do naszej grupy. Wędrówka jest łatwa, jedynie ostatnie zejście jest trochę strome. Przewodnik jest cały czas w kontakcie z tropicielami. Ogólnie pracowało 9 osób na naszą 8, plus dodatkowo tropiciele. Nie dziwne, że to taka droga wycieczka.



Zespół muzyczny oraz strome zejście pod koniec drogi do goryli


Gdy dochodzimy do goryli jesteśmy zaskoczeni tym, że tak blisko nich możemy przebywać. Zdecydowanie jesteśmy bliżej niż 5 metrów. Najpierw widzimy silverback’a z bliźniakami. Przewodnik mówi nam, że to wyjątkowy widok, bo zwykle ojcowie goryli nie przejawiają takiej troski. Pogoda jest kiepska. Możemy za słynnym filmem przyjąć, że widzimy goryle we mgle. Do tego po jakimś czasie zaczyna padać lekki deszcz. Nie przeszkadza to absolutnie w oglądaniu goryli, natomiast rewelacyjnych zdjęć w takiej pogodzie nie można zrobić. Trudno, będziemy się cieszyli z naszej obecności tutaj. Goryle podchodzą bardzo blisko nas. Jeden bliźniak nawet dotyka Brytyjkę. Przechodzimy dalej, by pooglądać inne goryle. Widzimy matkę bliźniaków i inną samicę z małym, ale najcieplejsze uczucia budzi we wszystkich widok innej matki z najmniejszym członkiem rodziny – 2-miesięcznym maluchem. Jest tak słodki, że ciężko się nam ruszyć z miejsca. Wracamy jednak z powrotem, oglądając matkę z bliźniakami i silverback’a na koniec.



Silverback oraz najmłodszy, dwumiesięczny goryl z grupy Hirwa


Godzina mija nieprawdopodobnie szybko, ale też daje okazję do bliskiego spotkania z tymi zwierzętami. Ogólnie goryle nie wydają się nam tak potężne, z wyjątkiem silverback’a, którego rozpiętość ramion, masywny kark i rozbudowana klatka piersiowa nie pozostawiają złudzeń kto tu jest szefem. W czasie naszego pobytu goryle są spokojne, niewiele się przemieszczają, raczej ziewają, co było jak myślimy spowodowane pogodą. Przewodnicy dobrze wykonują swoje zadanie. Dbają o zwierzęta, ale też pozwalają się nam nacieszyć gorylami. Z żalem wracamy z powrotem, po drodze spotykając radosne dzieciaki. Około 13 jesteśmy już w Mustanze. Odpoczywamy w hotelu, oglądając zrobione zdjęcia a potem na 16 idziemy na Mszę po francusku do kościoła MB Fatimskiej. Wieczór spędzamy na dobrej kolacji w najlepszej knajpce w mieście Le Pailotte.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>