<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-06-21 Nyanza – Kigali – Musanze

O 6:00 rano budzi nas śpiew chłopców. Jak się później dowiadujemy to dzieciaki, które szły do szkoły śpiewały. O 7:30 jemy bardzo dobre śniadanie (herbata afrykańska, czyli mleko z dodatkiem herbaty, chleb, omlet i talerz egzotycznych owoców) i ok. 8:00 idziemy do The King’s Palace Museum/Rukali. Muzeum okazuje się bardzo ciekawe. Dzieli się na 3 części. Pierwsza to trzy tradycyjne słomiane domki, odbudowane na wzór oryginalnych. Jeden, największy to dom króla, drugi to dom mleczarki, dziewicy, która przechowywała mleko i trzeci to przechowalnia piwa. Za nimi znajduje się druga część muzeum, czyli zagroda z tradycyjnymi rwandyjskimi krowami – „Inyambo”, które słyną z olbrzymich rogów. Krowy robią na nas duże wrażenie. Obecnie ten rodzaj krów jest rzadko spotykany, bo rolnicy wolą wypasać krowy ras europejskich, które dają ok. 20 l mleka dziennie. Natomiast tradycyjne krowy dają tylko 2 litry. Stąd też muzeum jest jednym z centrów, którego zadaniem jest podtrzymywanie gatunku.



Pałac królewski oraz tradycyjna rwandyjska krowa Inyambo


Trzecia część to murowany pałac, który dla króla zbudowali Belgowie. Oczywiście w niczym nie przypomina naszych europejskich zamków, ale jak na Rwandę, to dość okazały dom. W środku można zwiedzić pokoje królewskie, pooglądać zdjęcia króla i zapoznać się z historią Rwandy od XV w. Z muzeum, z tym samym biletem wstępu idziemy jeszcze nieopodal na grób króla Mutary III Rydahigwa, którego otruto w 1959 r. w czasie wyprawy do Burundi po niepodległość oraz jego żony, która została zabita w czasie ludobójstwa w 1994 r.



Pałac zbudowany przez Belgów oraz grób króla Mutary III Rydahigwa


Zabieramy plecaki i jedziemy do Musanze z przesiadką w Kigali. Zatrzymujemy się w Urumuli Hotel, obok dworca autobusowego. Na dworcu zaczepia nas też chłopak oferując przewóz do parku narodowego po 65 USD za dzień. To dobra cena. Spuszcza jeszcze 5 dolarów, ponieważ bierzemy samochód na dwa dni. Początkowo trochę się boimy, że nie przyjedzie, bo nie ma biura, ale wieczorem, gdy spotykamy się z nim i jego poprzednim klientem w restauracji uspokajamy się nieco usłyszanymi rekomendacjami. Poza tym nie ma zbyt wielkiego wyboru. Agencji nie ma, w hotelach wypożyczają samochody drożej, poza tym nie wiadomo do jakiej grupy się trafi jeśli się jest z innymi osobami. Poza tym na ulicach nie widać zbyt wielu turystów. Zastanawiamy się nawet, gdzie śpi te 80 osób, które codziennie idzie oglądać goryle.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>