<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-03-01 Punta del Este

Rano budzimy się około godziny przed Montevideo. Krajobraz za oknem zmienił się diametralnie. Nie ma już pustyni, gór i kaktusów północnej Argentyny. Za to jest zielona równina z palmami. Po przyjeździe do Montevideo przesiadamy się do autobusu do Punta del Este i 3 godziny później jesteśmy już w głównym kurorcie kraju. Miejscowość znacznie rożni się od tych, które znamy z Argentyny i Chile. Wszędzie są nowoczesne budowle, wiele wieżowców, trawniczki zielone i równo przystrzyżone. Całość sprawia wrażenie jak z innego świata. Nie ma się jednak co dziwić, bo przyjeżdżają tu na wakacje bogaci Brazylijczycy i Argentyńczycy. Wypłacamy pieniądze w bankomacie (wszędzie pobierana jest dodatkowa prowizja przez miejscowy bank w wysokości 6 USD od transakcji). Nie można jednorazowo zbyt wiele wypłacić, jedynie 300 USD w setkach albo 5000 peso urugwajskich.



Zdjęcia z Punta del Este


Bierzemy peso i idziemy do hostelu Tas D´Viaje Beach, położonego bezpośrednio przy plaży. Kąpiemy się, przebieramy i idziemy na plażę Mansa, na której nie ma tak dużych fal i można spokojnie pływać. Po drodze rozglądamy się za jedzeniem. Wszędzie wydaje nam się bardzo drogo. Nawet 20 USD może nie wystarczyć dla jednej osoby na normalny posiłek. Nawet McDonalds i BurgerKing wydają się znacznie droższe niż gdzie indziej. Plaża nie jest zbytnio urokliwa. Ma czysty złoty piasek, ale położona jest wzdłuż drogi i nie jest zbyt szeroka. Woda też nie zachwyca. Można popływać, ale jest sporo skałek i można się nieźle zarysować. Dodatkowo na plaży leży sporo muszli i można się skaleczyć nadeptując gołą stopą na nie. Plażujemy parę godzin, później idziemy zobaczyć słynny pomnik ręki na pobliskiej plaży Brava i wracamy do hostelu. Kąpiemy się i idziemy do portu. Tu oglądamy zachód słońca i jemy kolację w Artico. Robimy zakupy w supermarkecie, kupujemy online bilety na katamaran do Buenos i wracamy do hostelu.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>