Wstajemy o 6, zabieramy plecaki na dworzec i zostawiamy w przechowalni. Kupujemy bilety na autobus o 7 do Parku Narodowego i później na 18:40 do Cordoby. Tą ostatnią decyzję podejmujemy pod wpływem informacji, że autobus wraca z parku o 15 i jedzie 3 godziny, co jak się później okaże jest nieprawdą, bo powrót jest o 16. Autobus zostawia nas pod bramą parku, skąd w odległości 5 min. na pieszo jest kasa biletowa i jednocześnie miejsce, skąd kupuje się wycieczki po parku.
Tylko jedna firma ma koncesję na wycieczki po parku, także jedyną opcją na zobaczenie parku jest wybranie się z nią na przejażdżkę. Można pojechać overland truckiem, minibusem albo samochodem 4x4. My jedziemy na wycieczkę „Completa Shimpa” minibusem. Tu dodatkowo zwiedza się kanion Shimpa. Po drodze mamy standardowe przystanki przy petroglifach, w kanionie, gdzie możemy sami spróbować jak daleko niesie się nasz okrzyk, przy różnych formacjach skalnych, pionowych ścianach skalnych i na końcu w kanionie Shimpa. Bardzo się nam tu podoba. Jesteśmy jedynymi zagranicznymi turystami. Widać, że miejsce to jest poza standardowym szlakiem turystycznym, a większość osób przyjeżdża tu swoimi lub wypożyczonymi samochodami. Mamy nadzieję, że ktoś nas zawiezie do La Rioja, ale jest to zbyt daleko. Większość osób zatrzymała się bliżej albo jedzie do Valle de la Luna. Próbujemy jeszcze przełożyć bilety telefonicznie, ale nie ma tu zasięgu. Nie pozostaje nam nic innego jak wrócić autobusem i pogodzić się ze stratą pieniędzy za bilet.
Mimo tego jest to dość udany dzień, bo w przeciwieństwie do La Rioja pogoda nam dopisała a sam park narodowy ponownie nas pozytywnie nas zaskoczył w iście amerykańskim stylu. Autobus w drodze powrotnej zatrzymał się na przystanku autobusowym w Patquia. Tam zobaczyliśmy przedstawicielstwo Urquiza, z którą to firma mieliśmy jechać do Cordoby. Jakimś cudem opisujemy nasz przypadek a właściciel zapewnia, że zadzwoni i poda nasze numery i przełoży bilety na późniejszą godzinę. Gdy przyjeżdżamy na miejsce okazuje się, że rzeczywiście tak zrobił i szybciutko musimy odebrać nasze bagaże i biec na autobus, który właśnie odjeżdża do Cordoby, co ciekawe z innej firmy. Głodni, ale szczęśliwi, że bilety nam nie przepadły jedziemy dalej.