Większość pasażerów naszego autobusu wysiadła w Calamie i dalej pojechaliśmy tylko z 3 innymi osobami. Na miejscu okazało się, że dworzec jest w innym miejscu niż zaznaczone jest na mapce. Jak popytaliśmy miejscowych, to jednak udało się dość szybko odnaleźć hostel. Na dworcu kupiliśmy też od razu bilety na autobus do Salty na sobotę. Teraz autobusy jeżdżą codziennie rano. Zostawiliśmy nasze plecaki w hostelu i poszliśmy poszukać, gdzie najtaniej możemy kupić pakiet interesujących nas wycieczek. Najtaniej udało nam się w biurze Yalcana, gdzie za 50000 od osoby zapłaciliśmy za wycieczki do Valle de la Luna, El Tatio, Lagunas Altiplanicas i Laguna Cejar. Szukaliśmy też, ale bezskutecznie przewodnika LP po Argentynie.
Wróciliśmy do hostelu, wykąpaliśmy się po nocnej podroży i poszliśmy na obiad. O 16 zaczęła się nasza wycieczka. Okazało się, tak jak zresztą myśleliśmy, że będziemy jechali z inną firmą, niż ta, w której kupiliśmy wycieczki. Nota bene bezpośrednio u tej firmy było drożej niż w Yalcana. Pierwszy postój mieliśmy w jaskini Chulacao. Sama jaskinia kryje wąskie przejścia i lepiej plecak zostawić w autobusie. Ładniejsze widoki są na zewnątrz niż w środku jaskini. Widać tu, że całe góry są formacjami solnymi, ´pokrytymi czerwoną glinką. Drugi przystanek mamy przy formacji skalnej zwanej trzema Maryjami, od postaw jakie przyjmują: jedna dziecka, druga matki z dzieckiem a trzecia modląca się.
Kolejny postój pozwala nam zobaczyć amfiteatr - jest bardzo fotogeniczny. Dalej zwiedzamy już drugą część doliny - Valle de los muertos. Możemy tu podziwiać w oddali wulkan Licancabur i czerwone skały. Ostatnim punktem wycieczki jest widok na dolinę przy zachodzącym słońcu. Znajduje się on ponad doliną, więc widoki są przepiękne. Jest tu też wisząca skala, na której wszyscy chcą sobie zrobić zdjęcia. Miejscowe kobiety sprzedają ciepłe i smaczne empanady po neapolitańsku (z pomidorem, szynką i serem). W dobrych humorach wracamy do miasta, robimy zakupy, opisy i kładziemy się spać.