<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-02-18 Arica -> Lauca National Park -> San Pedro de Atacama

Punktualnie firma Pullmann Lauca odbiera nas z hostelu. Rzeczywiście nikt nie chce od nas żadnego potwierdzenia, że zapłaciliśmy za wycieczkę, co poprzedniego dnia wydawało nam się dziwne. Busik jest pełny, w większości jadą z nami Chilijczycy, poza 3 Niemców. Widać, że wszystkie firmy maja identyczny program, zatrzymują się w tych samych miejscach, nawet na posiłki. Po drodze jest sporo przystanków, ale trzeba się nastawić na to, że jednak cały dzień spędza się w podroży. Najpierw zatrzymujemy się niedaleko za miastem i oglądamy geoglify na skalnych górach otaczających Aricę. Potem jedziemy do wioski Poconchile, gdzie oglądamy zabytkowy kościołek z 1580 r. oraz cmentarz. Przed kościołem Indianki wystawiają swoje wyroby na sprzedaż. Ceny mają bardzo przystępne. Następnie zatrzymujemy się przy dużych kaktusach na zdjęcie (Cactus Candelabro). W Copaquilla na 3000 m.n.p.m. zatrzymujemy się na śniadanie. Powoli daje się we znaki wysokość, na której jest położona wioska. Pijemy znaną nam z Peru i Boliwii herbatkę z liści koki, która ma pomóc przezwyciężyć chorobę wysokościową.



Zdjęcia z punktu widokowego na Putre oraz wioski Parinacota


Stąd zaczynamy już wypatrywać zwierząt zamieszkujących Andy. Najpierw spotykamy zgrabne i rude wikunie. Potem dojeżdżamy do punktu widokowego na Putre, gdzie również Indianki sprzedają swoje wyroby. Dalej widzimy kolejne zwierzęta: grubsze i czarne, brązowe lub białe alpaki, lamy, króliki i mnóstwo ptaków. Dojeżdżamy do maleńkiej wioski Parinacota, gdzie znajduje się kolejny zabytkowy kościół w starym, tradycyjnym stylu, z XVI w. We wnętrzu można podziwiać oryginalne freski. Stamtąd jest już dość blisko do głównej atrakcji wycieczki, czyli parku narodowego z punktem widokowym na wulkan Parinacota, który ma 6330 m.n.p.m. U jego podnóża jest jezioro Changara. Ośnieżony wulkan pięknie odbija się w wodzie. Dookoła jest znacznie więcej ośnieżonych wulkanów oraz nawet wyższe góry w Boliwii. Przy brzegu widzimy flamingi, kaczki, lamy i mnóstwo innych ptaków, których nie potrafimy zidentyfikować. Piękne krajobrazy przywodzą nam na myśl znajdujący się niedaleko, bo w Boliwii Salar de Uyuni.



Wulkan Parinacota oraz lamy


Zadowoleni wracamy do Putre na smaczny obiad. Mamy czas na samodzielne przejście się po miasteczku. W rynku siedzą sobie spokojnie na ławeczkach i odpoczywają Indianki. Obok znajduje się kolejny zabytkowy, ładny, indiański kościołek. Około 19:30 wracamy do Arici. Wycieczka, choć mecząca, bo wymaga całodziennego jeżdżenia busem, pozwala tanio i szybko dotrzeć do tego odległego i niezbyt często odwiedzanego przez zagranicznych turystów parku narodowego. Jedynym problemem jest znaczna zmiana wysokości. Wjeżdża się z poziomu morza na wysokość 4500 m. Niektórzy wymiotowali i źle się czuli, my byliśmy jedynie ospali i trochę bolały nas głowy. Po powrocie idziemy na pizzę do Telepizzy, zabieramy rzeczy z hostelu i jedziemy collectivo na dworzec, skąd o 22 mamy autobus do San Pedro de Atacama. W środku nocy ok. 4 budzą nas na kontrolę celną. Widać, że wszystkie autobusy się na nią zatrzymują. Trzeba zabrać wszystkie swoje bagaże i przepuścić przez rentgen. Nie wiemy za bardzo czego szukali, ale niektóre osoby musiały wypakowywać całe swoje bagaże. Może kwitnie tu jakiś nielegalny handel z Boliwią i Peru.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>