W nocy nawet udało nam się trochę pospać. Rano budzimy się już na pustyni, która będzie nam towarzyszyła aż do Arici. Przez ponad 1000 km można się poczuć jak w Egipcie. Mijamy niewielkie miejscowości. Jedzenie w autobusie to raczej drobna przekąska, więc na 1 przystanku kupujemy bułkę z kawałkami mięsa (lomito) i ciepłe picie. Niestety potem aż do godz. 16, kiedy to dojechaliśmy do Antofagasty nie mieliśmy możliwości kupienia niczego innego.
Do Iquique przyjeżdżamy planowo o godz. 22. Szukamy hostelu, bo rezerwacji nie zdarzyliśmy zrobić. Nie jest łatwo w pierwszych 3 wszystko jest zajęte. Zostajemy w końcu na noc w Hotelu Pekin, prowadzonym przez Chińczyków. Jest tu też chińska restauracja, w której zamawiamy nareszcie prawdziwe jedzenie.