<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-02-14 Santiago de Chile -> Iquique

Rano jedziemy do Muzeum de la Memoria, nowego muzeum, które upamiętnia przewrót wojskowy i rządy Pinocheta w kraju. Na mapce LP muzeum jest źle zaznaczone, trzeba pojechać dalej do stacji metra Quinta Normal i na przeciwko jest już muzeum. Wstęp jest darmowy. Wypożyczamy audio-przewodniki, bo napisy są tylko po hiszpańsku. Dzięki temu możemy dokładnie poznać historię czasu dyktatury. Muzeum jest bardzo ciekawe i polecamy je wszystkim zainteresowanym współczesną historią Chile. Zrobione w nowoczesnym stylu, ale gustownie, jest jednocześnie pomnikiem pamięci wobec ofiar reżimu. Warto zarezerwować sobie około 3 godzin na dokładne zwiedzanie z audioprzewodnikiem. Jedna gablota poświęcona jest też wizycie papieża Polaka w Chile, w czasie której papież powiedział słynne słowa „La amor es mas fuerte”. Stamtąd jedziemy na Plaza de Armas. Wchodzimy jeszcze raz do katedry, aby trochę dłużej i dokładniej obejrzeć jej wnętrze. Następnie idziemy do muzeum Chileno de Arte Precolumbiano, gdzie znajdują się ciekawe i zachowane w doskonałym stanie wyroby ceramiczne i włókiennicze Indian z całej Ameryki Południowej i Środkowej. Sale muzeum zostały podzielone w ten sposób, że każdy pokój poświęcony jest odrębnemu obszarowi. Na najniższym piętrze są wyroby Mapuche, Indian zamieszkujących teren Chile po dziś dzień. Zastanawiamy się skąd muzeum ma tak bogate zbiory.



Katedra oraz eksponaty w muzeum sztuki prekolumbijskiej


Stamtąd idziemy do kościoła św. Franciszka z Asyżu, gdzie znajduje się malutka figurka Matki Bożej przywieziona w 1540 r. z Europy. Przechodzimy się ulicami Londres-Paris i wchodzimy na Cerro Santa Lucia, skąd rozpościera się ładny widok na miasto. Warto tu przyjść także dla okazałych fontann. Dziś są walentynki, więc w parku spaceruje mnóstwo zakochanych par, z kwiatami w rękach, misiami i balonami. Mamy spory zapas czasowy więc jeszcze raz próbujemy znaleźć księgarnię z przewodnikami LP po angielsku na Av. Providencia. Nawet nam się to udaje, ale niestety mają tylko stare wydanie przewodnika po Argentynie, więc rezygnujemy z zakupu, mając nadzieję, że może uda nam się go kupić później. Idziemy więc do La Chascona, domu Pabla Nerudy. Podobnie jak La Sebastiana i ten dom urządzony jest w bardzo ciekawym stylu. Właściciel przywiózł tu nawet laleczki z Polski. Widać tu jego artystyczną duszę. Powoli wracamy do hostelu.



Gadżaty walentynkowe oraz widoki z Cerro Santa Lucia


Tuż przed wyjazdem z hostelu Przemek sprawdza naszą rezerwację na samolot i okazuje się, że jest anulowana. Prawdopodobnie odrzucili ją, bo kupiliśmy bilet w taryfie dla Chilijczyków, która jest tańsza. Jeśli tak, to strona nie powinna zaakceptować karty i wysyłać potwierdzenia rezerwacji. Próbujemy kupić jeszcze ten sam bilet przez różne strony internetowe, ale niestety jest już za późno i na tak krótki termin przed wylotem nie jest to możliwe. Dzwonimy do linii Sky, ale jedyne co nam radzą to pojechać na lotnisko i liczyć na to, że będą miejsca do kupienia. Nie są w stanie też podać nam przez tel. ceny. Wobec tego decydujemy się pojechać na dworzec autobusowy i próbujemy w ten sposób dojechać jak najdalej się da. Na dworcu kolejki jak w PRL-u za mięsem. Autobus do Arici jest już pełny we wszystkich firmach. Decydujemy się więc na ostatnie miejsca w Tur-Busie do Iquique. Przed nami ponad 24 godziny jazdy. Nie mamy nawet czasu na zakupy, w locie kupujemy hot-dogi i wodę, licząc na to, że będzie jakiś postój na jedzenie albo zakupy.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>