<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-02-11 Valparaiso

Przed 8 dojeżdżamy do Valparaiso. Miasto jeszcze śpi. Łapiemy autobus jadący w kierunku Aduana i prosimy kierowcę, żeby nas wysadził na ul. Malgarejo. stąd już blisko mamy do naszego hostelu Angel, który jest bardzo przyjaznym miejscem. Bierzemy prysznic, jemy śniadanie i postanawiamy pójść na darmowe oprowadzanie po mieście organizowane przez Tours4Tips. Nigdy nie braliśmy udziału w takim zwiedzaniu, ale postanawiamy dać im szansę. Zwiedzanie z grupą zajmuje 3 godziny i zaczyna się o 10 rano i 15, także można wybrać w zależności od tego kiedy się przyjechało do miasta. Zaczyna się na Plaza Sotomayor, na którym znajduje się imponujący budynek marynarki wojennej. Oprowadza nas po mieście urodzony w Valparaiso chłopak i amerykanka, która się tu przeprowadziła z mężem kilka miesięcy temu. Najpierw idziemy do portu, gdzie przewodnicy opowiadają nam znaczenie miasta jako głównego portu z Europy na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych w czasie gorączki złota, a także jakie były koleje losu miasta po przekopaniu kanału panamskiego. Idziemy pod pomnik Arturo Prato i dowiadujemy się, dlaczego jest tak popularna osoba w Chile (jego wizerunek znajduje się nawet na banknocie o nominale 10000 peso), choć decydującą batalię swojego życia przegrał.



Valparaiso słynie z ukośnych wind i ciekawie pomalowanych schodów


Idziemy później na słynne kolorowe schody i do starego domu, który w czasach świetności należał w całości do jednej rodziny i służył, jako domek wakacyjny. Nawet dziś, choć podupadły robi wrażenie, gdy się wejdzie do środka. Ma przepiękne zdobienia ścian, schodów i drzwi. Schody pokryte są zielonym onyksem. Można sobie wyobrazić jak musiało to wyglądać wcześniej. Uświadamiamy sobie, że nie przyszlibyśmy tutaj, gdybyśmy nie poszli na zwiedzanie z przewodnikiem. Dalej zabierają nas windą El Peral na Cerro Alegre. To nasze pierwsze doświadczenie z tymi starymi windami, które od ponad 100 lat służą mieszkańcom do dostania się bez zadyszki do wyżej położonych partii miasta. Na górze znajduje się muzeum sztuk pięknych w domu Chorwackiego bogacza Pascuala Baburizzy. Dom ma ciekawą architekturę, a dach w jednym miejscu przypomina nawet kapelusz czarownicy. Z wszystkich budynków w mieście ten podobał nam się najbardziej. Dalej idziemy na chilijskie ciasteczka alfajores do zwykłego domu mieszkalnego, w którym go wyrabiają domownicy, mijamy kolejne ciekawe domki, murale i dochodzimy do Cerro Conception i Paseo Atkinson, skąd podziwiamy legalne murale Inti i drugi najładniejszy domek w mieście, nazwany przez nas domkiem na skarpie ze względu na swoje położenie. Idziemy też do kościoła luterańskiego, gdzie dowiadujemy się, w jaki sposób w mieście powstał kościół anglikański bez krzyża, luterański z krzyżem i katolicki z dwoma krzyżami. Schodzimy schodami pomalowanymi jak klawisze pianina na plac Anibal Pinto i wsiadamy do starego trolejbusu, którym dojeżdżamy do Plaza Victoria. stąd idziemy do muzeum pod otwartym niebem, które jednak nie robi na nas dużego wrażenia. Tu kończymy naszą wycieczkę, dostajemy wiele rekomendacji, co i gdzie można zjeść i zobaczyć w mieście. Idziemy stamtąd w górę do muzeum-domu Pablo Nerudy. Korzystając z audio-przewodnika można się dużo dowiedzieć zarówno o zgromadzonych w La Sebastianie przedmiotach, jak i samym poecie, laureacie nagrody Nobla. Z okien domu rozpościera się piękny widok na okolice i całe Valparaiso. Są tu nawet zdjęcia Nerudy z Pablo Picasso w Warszawie.



A także kolorowych domków i murali


Schodzimy na dół i idziemy do polskiej cukierni, następnie na emapanadę do Don Otto i na obiad do Bar Renato, gdzie kupujemy najtańsze menu del dia w tej podroży za 3000 peso od osoby. Wracamy do centrum i tym razem samodzielnie przechodzimy się po mieście wracając m.in. do muzeum sztuk pięknych, które tym razem zwiedzamy w środku. Dom został odnowiony rok temu. Same obrazy nas nie zachwycają. W Europie takich muzeów mamy na pęczki, ale piękna stolarka i kominki robią nawet na nas wrażenie. W jednym miejscu można nawet przejść z jednego piętra na drugie bez schodów. Idziemy na cmentarz, ale niestety jest zamknięty. W nagrodę za wspinaczkę idziemy na lody do Emporio la Rosa na placu Anibal Pinto, jest to jedna z 25 najlepszych lodziarni na świecie. Kupujemy pół litra lodów. Z wybranych smaków najsmaczniejsze są marakujowe - serdecznie polecamy. Wracamy do hotelu, po drodze jedząc mega hot-dogi, które tutaj nazywają italiano completo, co oznacza, że są z pomidorem, awokado, keczupem, musztardą, majonezem a czasem także kiszona kapusta. W całym Chile to dość popularne szybkie danie. Wieczorem decydujemy się jeszcze raz przejść po mieście. Wjeżdżamy windą Reina Victoria. Tutaj są ładnie podświetlone murale. Idziemy jeszcze raz na Paseo Atkinson, skąd podziwiamy panoramę miasta nocą. Bardzo serdecznie polecamy to miejsce, zwłaszcza zakochanym.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>