<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-02-07 Castro -> Achao -> Dalcahue -> Chonchi -> Nercon

Wyspani autobusem o 10:00 jedziemy do Achao. Po drodze mamy krótką przeprawę promową na wyspę. Dojazd zajmuje nam ok. 1 godz. 15 min. Autobus wysadza nas pod samym kościołem. Cieszymy się, że jest otwarty, bo w przewodniku pisali, że nie i trzeba szukać pani z kluczem. Może to dlatego, że akurat sprzątają w kościele albo po prostu już się to zmieniło. Jest kilku turystów, ale raczej miejscowych niż zagranicznych no i niewielu w porównaniu do Castro. Kościół także różni się od tego w Castro. Jest mniejszy, elewacja jest naturalna, niepomalowana, wnętrze jest dość puste. Zwiedzanie nie zajmuje dużo czasu. Dziś przynajmniej mamy ładną pogodę w porównaniu do wczoraj.



Przeprawa promowa oraz kościół w Achao


Jedziemy do Dalcahue. Tutaj najpierw idziemy na miejscowy targ, na którym lokalne kobiety sprzedają własne wyroby z owczej wełny. Miejsce jest autentyczne. niektóre kobiety siedzą i cały czas pracują, robiąc kolejne czapki i swetry na drutach. Są też w sprzedaży książki o magii, która tutaj na wyspie razem z wiarą w duszki kultywowano. Wchodzimy do darmowego muzeum, w którym można zobaczyć wypchane zwierzęta i historyczną łódź, od której miejscowość wzięła swoja nazwę. Kościół jest w remoncie do 2015 roku. Zerknęliśmy do środka przez uchyloną bramę i wyglądało to tak jakby połowę kościoła rozebrano. Całość podpierały drewniane belki. Próbujemy dojechać do Tenaun, ale nie możemy znaleźć skąd i o której odjeżdżają busy. Z Castro jeżdżą tylko 2 razy dziennie, więc nie jest łatwo tam dotrzeć. Wracamy do Castro i bierzemy kolejny autobusik do Chonchi. Tu jest niebiesko żółty kościołek, też na UNESCO. W środku podobnie jak w innych jest figura, niezbyt udana Ojca Pio. Widać, że jest tu szczególnie czczony.



Kościół w Nercon


Stamtąd jedziemy do Nercon. Kościół został dopiero co odnowiony. Inaczej niż pozostałe znajduje się w ogrodzie a nie na placu, za nim jest również cmentarz. Dookoła biega sympatyczny bernardyn. Kościół lepiej wygląda z zewnątrz niż wewnątrz. Może tylko tak go odnowili. Wracamy do Castro. Idziemy jeszcze raz do palafitos Gamboa, potem do darmowego muzeum regionalnego. Robimy sobie drzemkę, jemy obiad, zwiedzamy palafitos Montt i idziemy na główny plac, na którym jest koncert a miejscowa ludność się bawi tańcząc. Tym sympatycznym akcentem kończymy nasz pobyt w Chiloe.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>