Bariloche jest reklamowane jako Szwajcaria w Argentynie. Centro Civico, z kamiennymi budynkami rzeczywiście może przywodzić na myśl alpejskie klimaty. Obowiązkowo pod ratuszem odpoczywały sympatyczne bernardyny, znak firmowy tego miejsca. Przed wyjazdem na całodniową wycieczkę rowerową postanowiliśmy przejść się po mieście w poszukiwaniu wymiany pieniędzy oraz wypożyczalni samochodów. Jeśli chodzi o to pierwsze, to udało nam się bardzo dobrze wymienić pieniądze w Andino obok Centro Civico na Av. Mitre, natomiast samochód na następny dzień najtaniej udało nam się wypożyczyć w wypożyczalni Hertz. Następnie pojechaliśmy miejskim autobusem pod górę Cerro Campanario. Postanowiliśmy wjechać na górę wyciągiem. I dobrze zrobiliśmy, bo nie tylko zaoszczędziliśmy dużo czasu, to jeszcze nie byliśmy zmęczeni w czasie późniejszej jazdy rowerem. Widoki z góry są wspaniałe. Panoramom nie było końca. Właściwie z każdej strony góry było coś ciekawego do uchwycenia. Myślę, że widok z tej góry jest tym, co najlepiej oddaje charakter całej okolicy: góry i jeziora w przepięknej mieszance. Okolica ta jest również bardzo zielona w porównaniu z południem Argentyny. Na górze znajduje się też kawiarenka (warto wejść na taras ponad nią), w której można się posilić i napić czegoś ciepłego.
Po zjeździe poszliśmy do wypożyczalni rowerów (są dwie do wyboru), gdzie dostaliśmy cały sprzęt oraz mapkę małego kółka. Ogólnie trasa nie jest trudna. Owszem są kawałki ostrego podjazdu pod górkę, ale zawsze wtedy można na chwilę zejść z roweru i go podprowadzić kawałek. Ja nie należę do zapalonych rowerzystów i na rower wybieram się zwykle 2 razy w roku a spokojnie i w dobrym tempie przejechałam całość. Być może pomogła kondycja nabyta podczas trekkingów na południu Ameryki Południowej. Poza tym główna droga jest wyasfaltowana, jedynie boczne ścieżki są szutrowe. Minusem trasy są jeżdżące autobusy i samochody, ale nie w jakiejś zatrważającej ilości. Trasa wiedzie od pętelki przez mały, górski, drewniany kościółek św. Edwarda, hotel Llao Llao, liczne jeziora i punkty widokowe. Po drodze jest też kilka miejsc, w których robi się krótkie trekkingi (m.in. do drzew arrayan o czerwonej korze) oraz wiele kawiarenek czy barów, w których można się zatrzymać. Nam się udało zjeść na jednym z przystanków chyba najlepsze maliny w życiu. Tak intensywnego smaku nie mają polskie, hodowlane odmiany.
Po oddaniu rowerów chcieliśmy jeszcze wjechać na Cerro Otto, ale niestety nie zdążyliśmy już przed zamknięciem kolejki. Bardzo ważną kwestią podczas pobytu w Bariloche jest posiadanie karty na przejazdy autobusem. My mieliśmy to szczęście, że w naszym hostelu można je było wypożyczyć za darmo. Co więcej, nasza karta była załadowana przez poprzednich turystów na sporą kwotę, także cały dzień jeździliśmy we dwójkę za darmo a jeszcze sporo pieniędzy na niej zostało. Warto, więc szukać hosteli, które wypożyczają karty, bo nie trzeba wówczas załatwiać formalności z tym związanych (a nie istnieje możliwość zakupienia pojedynczych biletów na przejazd bez karty).