<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2014-01-24 Torres del Paine: Refugio Grey -> Campamento Italiano

Rano długo pospaliśmy. Po śniadaniu poszliśmy jeszcze na punkt widokowy na lodowiec, który znajduje się 15 min. od kampingu. Większość była tam poprzedniego dnia, ale nam się już nie udało tam dojść. Wychodzi nam to na dobre, bo kiedy tam przychodzimy nie ma praktycznie nikogo a dodatkowo lodowiec jest pięknie oświetlony. W zatoczce pod punktem widokowym pływają kry lodowe. Dość późno, bo o 11:20 zaczynamy wędrówkę. Polowa trasy jest taka sama jak poprzedniego dnia, trzeba bowiem dojść do Refugio Paine Grande. Powiedziałabym, że droga w tą stronę jest bardziej wymagająca, zwłaszcza w pierwszej części, gdyż wiedzie pod górkę. Po drodze jest na szczęście wiele źródeł, z których można czerpać pitną wodę. Korzystamy, jak zresztą wszyscy turyści z tej formy i nosimy tylko małą półlitrową butelkę na nasza dwójkę. Dobrze, że poprzedniego dnia zrobiliśmy wiele zdjęć, bo dzisiaj pogoda jest gorsza, jest bardziej pochmurno.



Lodowiec Grey od czoła.


Po dojściu do Paine Grande robimy sobie postój. Jemy kanapki i kupujemy ciepłe napoje w schronisku. Maja nawet cappuccino a ceny są przystępne. Kontynuujemy naszą drogę wzdłuż jeziora Skottsberg. Warunki się pogarszają i zaczyna wiać silny wiatr. Widzimy jak niektórych turystów dosłownie powala na ziemie i wyrywa im śpiwory. Na szczęście po około godzinie wiatr ustaje i spokojnie dochodzimy do pierwszego darmowego kampingu Italiano. Na miejscu jest wyznaczona wiata do gotowania oraz toalety. Pryszniców nie ma. Myjemy więc zęby, buzie i nogi w strumieniu. Zmęczeni, gdyż był to dla nas chyba najtrudniejszy dzień, szybko zasypiamy. Wiatr ugina drzewa ponad nami i nie odpuszcza prawie całą noc.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>