Po śniadaniu jedziemy taksówką do portu Tres Puentes, skąd odpływa prom na Isla Magdalena. Biletów nie trzeba kupować wcześniej. Na miejscu przed odpłynięciem prowadzona jest sprzedaż. Dziwimy się, że wycieczka odbywa się wielkim promem do przewożenia samochodów, skoro tylko sami piesi na niego wsiadają. Podróż zajmuje większość czasu wycieczki (2 godziny w każdą stronę). Na miejscu zostajemy tylko 1 godz. 15 min., ale wyspa nie jest wielka i spokojnie udaje nam się przejść całą trasę wyznaczoną do zwiedzania i dojść do latarni morskiej, która króluje nad wyspą. Wyspa znana jest z kolonii pingwinów Magellana. Choć naoglądaliśmy się wiele pingwinów, w tym tego gatunku podczas podroży na Antarktydę, to jednak jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym miejscem.
Pingwiny są bardzo blisko, niektóre nawet same podchodzą do turystów, szarpiąc ich na nogawki spodni. No i jest ich imponująca ilość a nie, że trzeba szukać pingwina z lornetką. Poza tym można tu zobaczyć także albatrosy. Polecamy to miejsce wszystkim tym, którzy lubią oglądać zwierzęta. Poza Antarktydą i wyspami dookoła niej, to najlepsze jak do tej pory miejsce, w którym oglądaliśmy pingwiny. Po powrocie do miasta idziemy do katedry, która jest niestety zamknięta oraz do muzeum Naval i Maritimo, bo jesteśmy zainteresowani zdjęciami i pamiątkami z wyprawy jaka stąd wyruszyła na pomoc ludziom Shackletona uwięzionym na Elephant Island. Na głównym placu zastanawiamy się, dlaczego szydełkowym sweterkiem otulono konary największego w okolicy drzewa. Może żeby nie zmarzło. Jemy obiad i wracamy do hostelu.