Rano obudziło nas słońce, więc po śniadaniu taksówką pojechaliśmy na dworzec autobusowy. Busik do Mfuwe już tam stał. Po krótkich targach ustaliliśmy cenę przejazdu oraz poprosiliśmy, aby kierowca nas zawiózł do Marula Lodge. Wprawdzie podana w LP cena noclegu w tym lodge’u była wysoka, jednak właściciel Dean’s Hill View Lodge zapewnił nas, że dostaniemy tam nocleg za 10 USD/os.
Niestety na zapełnienie busika czekaliśmy aż do 14:00. Wyboru jednak nie było, bo jest tylko jeden minibus dziennie do Mfuwe. Droga jest wyboista, szutrowa, więc o mały włos nie zwymiotowałam. Pokonanie 120 km zajęło nam prawie 4 godziny. Na miejscu przywitała nas miła właścicielka Jane i zapewniła, że wprawdzie dormów nie mają, ale da nam domek w cenie dla backpakerów, w cenie kampingu. Lodge leży nad rzeką Luangwa, więc poszliśmy pooglądać kąpiące się w wodzie hipopotamy, zjedliśmy kolację i poszliśmy spać, zmęczeni trudami podróży.