<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2011-12-05 Liwonde NP -> Cape Maclear (16034 km)

Rano szybciutko wypiliśmy kawę oraz herbatę i wyruszyliśmy na safari jeepem. Po przekroczeniu granic parku skierowaliśmy się na drogę prowadzącą przy rzece. Po raz kolejny w czasie tej podróży zobaczyliśmy, w jak odmiennych warunkach mogą żyć te same zwierzęta. Tutaj oprócz drzew akacjowych i kiełbasianych były także kaktusy i palmy, co zwykle nie kojarzy się z afrykańskim buszem. W czasie safari widzieliśmy słonie, impale, pawiany, kudu i waterbucki. Po powrocie do lodge’a zjedliśmy śniadanie i korzystając z rowerowych taksówek pojechaliśmy do Liwonde, gdzie znaleźliśmy mały autobus do Monkey Bay.



Słonie oraz waterbucki w Liwonde NP.


Już przy okazji tej pierwszej podróży lokalnymi środkami transportu w Malawi zauważyliśmy pewne różnice w podróżowaniu w stosunku do Mozambiku. Otóż w Malawi nikt nie chciał dodatkowych pieniędzy za przewóz bagażu i zwykle nie upychano więcej pasażerów niż było miejsc siedzących w rzędzie. Ci, którzy nie załapali się na miejsca siedzące mogli jechać w dużych autobusach na stojąco. Jedyne co nas dobiło, to targowanie się o cenę przejazdu. Zwykle, kiedy pytaliśmy się o cenę przejazdu, podawano nam dwukrotnie większą niż rzeczywista. Najlepiej zatem znać cenę z góry (np. pytając się o to wcześniej miejscowych ludzi - niestety ceny z nowego przewodnika LP były już mocno nieaktualne, około dwukrotnie zaniżone, ale to prawdopodobnie z powodu problemów paliwowych w Malawi), wsiąść do autobusu i następnie wręczyć wyliczoną kwotę konduktorowi. Do Monkey Bay dotarliśmy po 4 godzinach jazdy, gdyż autobus nie jechał szybciej niż 50 km/h. Tam musieliśmy ostro targować się o cenę przejazdu do Cape Maclear i tak ostatecznie przepłacając za przejazd w stosunku do miejscowych ludzi. Niestety ta trasa ma to chyba do siebie, bo wszyscy których pytaliśmy zapłacili jeszcze dużo więcej od nas. Na szczęście w drugą stronę znaliśmy już właściwą cenę i tyle po prostu zapłaciliśmy kierowcy, kiedy nas wysadzał. Zatrzymaliśmy się w dormitorium w Gecko Lodge, mimo że gdzie indziej za te same pieniądze można było mieć dwójkę. Gecko miało jednak dobre położenie, dobrą restaurację i świetną infrastrukturę (było gdzie posiedzieć, zarówno na plaży i w cieniu), co przy kilkudniowym pobycie jest czasem ważniejsze niż dwójka.



Zdjęcia z Liwonde NP.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>