<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2011-11-24 Beira -> Nampula (13930 km)

Kolejny raz z rzędu wstajemy w środku nocy, żeby zdążyć na autobus firmy Mining Nice do Nampuli. Prosimy portiera o zamówienie taksówki. Oczywiście zadzwonił zwyczajnie do swojego kolegi, no ale musieliśmy mu zaufać, bo inaczej nie dotarlibyśmy na czas na przystanek. Przy okazji znalazł się też taksówkarz, który podał taką samą cenę za przejazd, więc nie czuliśmy się pokrzywdzeni.



Widoki zza okna autobusu: kobieta sprzedająca mango oraz kobiety przy studni.


Około 3:30 jesteśmy na dworcu. Autobus jest chińskiej firmy Yutong i ma po 5 siedzeń w każdym rzędzie, w sumie aż 65 miejsc siedzących. Oczywiście siedzenia są węższe i brakuje miejsca na nogi. Miejsca były numerowane, więc przynajmniej nie trzeba się było o nie bić. Pozostałe osoby, którym nie udało się dzień wcześniej kupić biletu kierowca zabierał na stojąco. Z uwagi na wysokie ceny biletów większość dzieci jechała na kolanach ich opiekunów. W efekcie przed nami na trzech siedzeniach siedziało osiem osób a jedna kobieta miała tylko jedno miejsce choć podróżowała z trójką dzieci. To najstarsze (około 5-6 letnie) przez całą drogę musiało stać koło niej (pomiędzy siedzeniami), bo ona mogła utrzymać na kolanach jedynie dwójkę dzieci. No cóż, u nas opieka społeczna z pewnością miała by co robić, ale tutaj to raczej standardowy sposób wychowywania dzieci. Nie ma zresztą co się dziwić skoro społeczeństwo jest biedne a wszystkie rodziny są wielodzietne. Po 14 godzinach jazdy dojechaliśmy do Nampuli. Wypakowywanie ludzi po drodze i tankowanie zajęło jeszcze kolejną godzinę, więc dopiero o 19:00 wysiedliśmy na przystanku autobusowym. Stamtąd poszliśmy przenocować w najbliżej położonym Residential Farhana.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>