<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2011-11-13 Krugersdoorp -> Sterkfontein -> Johannesburg (11697 km)

Rano postanowiliśmy zwiedzić jaskinię Sterkfontein, w której znaleziono najstarsze szczątki naszych przodków. W jaskini nadal widać naturalne otwory, przez które przed tysiącami lat wpadali do środka ludzie i zwierzęta. Jaskinia jest nadal czynnym stanowiskiem paleontologicznym i jak w każdej jaskini można w niej zobaczyć stalaktyty i stalagmity. Było tam również podziemne jezioro, w którym żyje niezwykły gatunek krewetek. Niestety o 15 musieliśmy oddać samochód więc nie starczyło nam już czasu, aby odwiedzić muzeum w Maropeng, gdzie podobno w ciekawy, interaktywny sposób pokazana jest historia ludzkości. Przyjechaliśmy do Johannesburga i po zakwaterowaniu w Brown Sugar Backpackers oraz wypakowaniu naszych bagaży pojechaliśmy jeszcze zwiedzić muzeum apartheidu (Aparthaid Museum).



Zdjęcia z Sterkfontein.


Już samo wejście do muzeum daje do myślenia - są to jakby dwa osobne wejścia, jedno dla białych, drugie dla czarnych. Muzeum jest bardzo ciekawe i z pewnością warto poświęcić na jego zwiedzenie 2-3 godzin czasu. My mieliśmy jedynie godzinkę i wyszliśmy z poczuciem niedosytu, no ale 15 zbliżała się nieubłagalnie. Wiedzieliśmy jednak, że jeśli nie pojedziemy do muzeum tego dnia (niedziela), to nie uda nam się go zobaczyć wcale, bo w poniedziałek jest zamknięte. Na lotnisko dojechaliśmy bez problemów, oddaliśmy samochód i zostaliśmy poinformowani, że pęknięcia na szybie są zbyt małe i nie będziemy odpowiadali za nie. Darmowym shuttlem z hostelu wróciliśmy do centrum i poszliśmy kupić bilety w Checkers Hyper w East Gate Shopping Mall. Trochę się dziwiliśmy jak można kupić bilety na autobusy dalekobieżne w markecie spożywczym, ale rzeczywiście tam je sprzedawali. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepiku w dzielnicy chińskiej, w którym kupiliśmy herbatę chińską. Sklep nie miał innych produktów poza chińskimi, sprzedawczyni była Chinką a jej klienci rozmawiali z nią wyłącznie po chińsku. Na szczęście z angielskim też nie było problemów. Popołudnie spędziliśmy na basenie przy naszym hostelu.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>