Po śniadaniu wyjechaliśmy do Lion and Rhino Nature Reserve. Sam park podzielony jest na kilka części. Jedna to zwykły park z drogami, po których jeździ się oglądając zebry, antylopy i nosorożce. Drugą stanowi wydzielona płotem i zamykana część, gdzie oddzielnie można zobaczyć lwy, białe lwy, gepardy i dzikie psy. O 13 jest też ich pora karmienia, na którą zdecydowanie warto pojechać, gdyż zwierzęta wychodzą wtedy z ukrycia oczekując na pożywienie. Białe lwy są karmione publicznie jedynie w sobotę i wtedy najlepiej przyjechać je pooglądać. Są piękne i różnią się od innych lwów kolorem sierści, która z wiekiem zmienia się na bardziej żółtawą niż białą, ale jednak wciąż jaśniejszą niż zwykłe lwy.

W kolejnej części można pobawić się z małymi lwiątkami i gepardem. My skorzystaliśmy z okazji i weszliśmy do trzech różnych grup lwiątek (były posegregowane wiekiem: 2 miesięczne, 4 miesięczne i 6-7 miesięczne) i to do niektórych kilkakrotnie. Najlepszą porą na zabawę z lwiątkami jest poranek oraz ostatnia godzina od 15 do 16. Wtedy małe nie śpią i są bardzo ruchliwe. Niech was nie zwiedzie niewinny wygląd tych maluchów – wszystkie gryzą i drapią chcąc się bawić. Wprawdzie nie mieliśmy żadnych poważniejszych śladów, ale zadrapań i wbitych kłów do krwi mieliśmy sporo oboje. Czego się jednak nie robi dla chwili przyjemnej zabawy z lwem.

Planowaliśmy tego dnia zwiedzić jeszcze jaskinię Sterkfontein, ale tak nam się podobała zabawa z małymi oraz oglądanie białych lwów, że dopiero wieczorem wyjechaliśmy z parku. Na sam koniec poszliśmy jeszcze do osobnej części znajdującej się po drugiej stronie ulicy, gdzie mogliśmy oglądnąć śmiesznie śpiącego białego lwa, tygrysy, w tym białego oraz inne zwierzęta.