Wstajemy wcześnie rano, aby wyjechać od razu po otwarciu bramy kempingu o świcie (tego dnia o 6:20). Na początku jedziemy do Grunewald. Jesteśmy trochę zawiedzeni, bo jest to niby najlepszy czas na oglądanie zwierząt a my widzimy tylko antylopy. W samym Grunewald spotykamy jeszcze żyrafę. Postanawiamy pojechać do Okondeka, gdzie wczoraj były lwy. Po drodze widzimy oryksy i parę strusi z tuzinem małych. Bardzo ładna rodzina. Po dojechaniu do Okondeka widzimy dwie lwice, które czają się w krzakach, bardzo blisko miejsca, w którym jest woda i stado gnu oraz zebr pije wodę. Czekamy chwilę i nic się nie dzieje. Jedna z lwic przechodząc między samochodami wraca na górkę, gdzie wczoraj widzieliśmy całe stado i znika z widzenia pod dużym krzakiem. Wracamy do Okaukuejo, które znowu nas nie zawodzi dziesiątkami zebr, gnu, springboków, oryksów. Jest super i spędzamy tu około godzinę.
Następnie zwijamy namiot i powoli jedziemy na wschód w stronę naszego kolejnego kempingu. Teoretycznie jest już zbyt ciepło na oglądanie zwierząt, ale po drodze odwiedzamy wszystkie oczka wodne. Nad jednym oglądamy oryksy, springboki oraz zebry. Te ostatnie stoją tak blisko, że możemy je prawie dotknąć. Kolejne oczko jest płytkie i znacznie oddalone. Widzimy przy nim springboki, gnu, kilka szakali, strusia i samotnego oryksa, do którego wkrótce dołącza drugi. Następne oczko to słoń obrzucający się błotem dla ochłody oraz inne słonie pijące wodę. Na jednej z bocznych dróg spotykamy dwie lwice. Jedna siedzi na szutrowej drodze a druga obok w trawie. Inni turyści przejeżdżając powoli samochodem płoszą tą siedzącą na drodze. Jadąc za nimi dojeżdżamy na dwa metry od drugiej. Robimy jej zdjęcia, ale ona także wstaje i odchodzi. Później jedziemy na wielką równinę (Etosha Pan), gdzie w porze deszczowej powinno być dużo zwierząt, ale obecnie nie widzimy żadnego. Powierzchnia równiny to spękana ziemia, czasami biała z powodu wysokiego zasolenia. Trochę przypomina nam Salar de Uyuni w Boliwi.
Jedziemy do kempingu Halali, gdzie wieczorem zasiadamy na ławkach na skałach przy oczku wodnym. Na początku jest pusto, ale chwilę przed zachodem słońca akcja się rozkręca. Do wodopoju przychodzi nosorożec, za którym dosłownie wbiega stado słoni, co odsuwa nosorożca od wodopoju. Słonie zajmują pół oczka a nosorożec tylko przygląda się jak one piją. Po pewnym czasie przychodzi drugi nosorożec, który jest sprytniejszy, bo znajduje sobie miejsce i pije wodę obok słoni. Po chwili pojawia się drugie stado słoni, które delikatnie przegania pierwsze stado. A nasz nosorożec, który był tu pierwszy, cierpliwie czeka w krzakach na swoją kolej. Jeszcze sobie chwile poczeka, bo do wodopoju przychodzi stado lwic. Lwice po zaspokojeniu pragnienia rozkładają się w pobliżu, ale nie podoba się to słoniom, które je przeganiają. Nasz ulubieniec ma wreszcie możliwość się napić. Mieliśmy duże szczęście, bo widzieliśmy w jednym miejscu trzy zwierzęta wchodzące w skład wielkiej piątki. Brakowało tylko bawoła i lamparta.