Rano testujemy naszą kuchenkę gazową robiąc na niej herbatę i jajecznicę. Po śniadaniu wyjeżdżamy w kierunku granicy. Przed granicą, którą stanowi Orange River, rozważamy zrobienie spływu tą rzeką, ale szutrowa droga na kemping, z którego spływ jest organizowany jest nieprzejezdna dla naszego samochodu. Nic chyba nie tracimy, bo sama Orange River płynie bardzo spokojnie i ma niezbyt wysoki poziom, ponieważ jesteśmy w porze suchej.
Dość sprawnie przekraczamy granicę z Namibią. Wizę mieliśmy załatwioną w Berlinie. Na granicy wypełniamy tylko formularze i płacimy opłatę za wjazd samochodem. Następnie jemy obiad, tankujemy samochód i jedziemy dalej na północ. Skręcając z głównej drogi w stronę Fish River Canyon kończy się asfalt i jedziemy drogą szutrową. Droga jest w całkiem niezłym stanie i przez większość czasu daję się nią jechać dopuszczalne 80 km/h. Drogi są tak puste, że przez 150 km nie widzimy żadnego samochodu. Na zachód słońca docieramy do Ai-Ais, gdzie zatrzymujemy się na kempingu. Przed zapadnięciem zmierzchu udaje nam się jeszcze ochłodzić w basenie. Później gotujemy sobie obiadokolację i idziemy spać.