<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2010-10-09 Lobuche -> Gorak Shep -> EBC -> Gorak Shep

Jemy śniadanie o 6:00, bo chcemy szybko wyjść, ponieważ słyszeliśmy o problemach z noclegami w Gorak Shep. Tam już nie ma drogiego hotelu i gdy nie ma wolnych pokoi pozostaje jedynie spanie przy kozie z przewodnikami i tragarzami. W Gorak Shep (5140m) jesteśmy już o 9:15 i udaje nam się znaleźć nocleg. Czujemy się dobrze, więc po zjedzeniu zupy postanawiamy iść do Everest Base Camp (EBC). Droga jest łatwa, największą trudnością jest sama wysokość, przy której trudniej się oddycha. Po około dwóch godzinach dochodzimy do początku EBC (5364m). Jesteśmy tutaj otoczeni ośnieżonymi szczytami, które są tak blisko, że ciężko je zmieścić w kadrze. Już tutaj widzimy pierwsze namioty rozbite przez ekspedycję z Azji. Większość turystów w tym miejscu zawraca i wraca do Gorak Shep.



Góry odbijające się w jeziorze w Gorak Shep oraz Everest Base Camp


Wydaje nam się jednak, że to jeszcze nie jest prawdziwe EBC i postanawiamy iść dalej. Teraz droga jest trochę bardziej niebezpieczna, bo idziemy lodowcem. Pod cienką warstwą kamieni znajduje się topniejący lód. Po drodze oglądamy jeziora na lodowcu Khumbu. Po około 45 minutach dochodzimy do miejsca, w którym rozbitych jest mnóstwo namiotów należących do kilku różnych ekspedycji. Tutaj oglądamy ice fall z bliska. Zostajemy zaproszeni do namiotu-jadalni Lhotse Czech Expedition 2010 (prowadzi ją Leopold Sulovsky, pierwszy Czech, który wszedł na Everest) i poczęstowani herbatą. Himalaiści są wtedy w górach, ale dopiero teraz czujemy, że dotarliśmy do EBC. W drodze powrotnej mijamy wiele osób idących w kierunku EBC. Jest to niebezpieczne, ponieważ będą musieli wracać po ciemku. Do Gorak Shep wracamy o 16:30 i po posiłku szybko idziemy spać, bo jesteśmy bardzo zmęczeni. Dzisiejszy trekking trwał aż 10 godzin, w tym około dwóch godzin odpoczynku.



Lodospad (ice fall) w Everest Base Camp.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>