Jemy śniadanie około 7:00, ale z wyjściem musimy czekać na tragarza. Z naszych obserwacji wynika, że wszyscy przewodnicy oraz tragarze dostają to samo jedzenie i o tym samym czasie, ale dopiero wtedy, kiedy wszyscy turyści dostaną zamówione przez nich jedzenie. Dzisiejszy dzień rozpoczyna się od zejścia do mostku, którym przeprawiamy się przez rzekę. Następnie jest łagodne podejście, mijamy po drodze lasy rododendronowe, później robimy krótki postój w Syomare. Potem droga jest prosta i szeroka. Na tej wysokości nie ma już drzew, jest tylko kosodrzewina. Następnie schodzimy do kolejnego mostu (około 4200m), który jest blisko rozgałęzienia drogi do Periche i Dingboche. Na koniec zostaje nam średnio-trudne podejście 200m wzwyż do Dingboche (4400m), gdzie dochodzimy w południe.
Niektóre osoby skarżą się na tej wysokości na ból głowy lub krwawienie z nosa. Chcemy wziąć prysznic a nasz tragarz załatwia nam w tym celu wiadro gorącej wody. Wiemy, że gorące prysznice są w tutejszych hotelach zwykle płatne, ale ten okazuje się darmowy. Później zamawiamy obiad. Jeżeli chodzi o jedzenie, widzimy jak ilość składników z każdym dniem zaczyna się zmniejszać. Jedynymi dostępnymi tu warzywami są marchewka i kapusta, które są nawet podawane na pizzy.