Rano wyruszyliśmy z zamiarem dotarcia do Blue Mountains. Niestety krótsza droga nie jest od kilku lat przejezdna i trzeba jechać przez Kingston. Są zbyt duże dziury w asfalcie a droga zbyt kręta. Zresztą droga, którą my jechaliśmy nie była lepsza. Po drodze miejscowi słuchali radia - akurat była audycja i cały czas się śmiali.
Kiedy dojeżdżaliśmy już do stolicy, przez góry sąsiadujące z Blue Mountains, zaczął padać okropny deszcz. Poszliśmy na obiad, ale nie przestało w tym czasie padać. Po ulicy pływały rzeki. W końcu jesteśmy w porze deszczowej. Postanowiliśmy jednak zrezygnować z wyjazdu w góry, bo nie było szans, aby do rana to wyschło a chodzenie po górach w błocie to żadna przyjemność.