Po nieudanej próbie kupienia biletów do Santiago jedziemy na plażę. Okazało się, że na Kubie są dwa rodzaje taksówek: oficjalne i prywatne. Prywatne taksówki są tańsze, ale nie wolno im zabierać turystów. Poza tym oficjalne taksówki to w miarę nowe europejskie lub koreańskie samochody, podczas gdy prywatne taksówki jeżdżą na amerykańskich samochodach z lat 60-tych lub trochę nowszych rosyjskich. Właściciel casa particular zamówił nam tańszą, prywatną taksówkę, którą okazał się rosyjski Moskwicz, który w trakcie drogi trzeba było kilka razy naprawiać. W jedną stronę jechaliśmy 2,5-3 h, choć to tylko 120 km.
Sama plaża nie zrobiła na nas większego wrażenia, choć miło było popływać i poopalać się. Spotkaliśmy tam prawie samych miejscowych, którzy odpoczywali siedząc w cieniu lub stojąc w wodzie. W drodze powrotnej widzieliśmy całe kolonie flamingów. Moskwicz psuł się w drodze powrotnej i przez to dojechaliśmy po zmierzchu. Było to też powodem dwóch kontroli policyjnych przed samym Camaguey i na obrzeżach miasta. Kierowca dał jakąś łapówkę, ponieważ prywatnym taksówkom nie wolno wozić turystów.