Do Camaguey zabiera nas Viazul minibusem. Duży autobus jedzie prosto do Santiago- jest tylu turystów, że wszystkie miejsca są zajęte i często są problemy z biletami. Najczęściej kupujemy bilety zaraz po przyjeździe do danego miasta, o ile to możliwe, bo czasem bileterki każą przychodzić godzinę przed odjazdem autobusu. Z Camaguey chcemy jechać na Cayo Sabinal, jednakże nikt nie chce nas tam zawieźć. Mówią, że to jest droga pełna kontroli, bo stamtąd przewozi się narkotyki i nikt nie chce mieć problemów. Poza tym telefon podany w przewodniku do cabanas na plaży okazuje się nieprawidłowy. Ostatecznie decydujemy się jechać jutro z dwiema Włoszkami prywatną taksówką na Playa de los Cocos w Santa Lucia.
Po południu zwiedzamy miasto. Najpierw katedrę i Parque Agramonte, potem zoo (1 peso MN/os). Zoo jest malutkie i raczej nie ma wysokiego standardu, ale jest miłą odmianą dla zwiedzania miast i są w nim lwy, puma, flamingi, leopard oraz inne zwierzęta. Później idziemy na Plaza San Juan de Dios. Na placu jest kilka ładny kolonialnych budynków, choć jak na najbardziej polecany w przewodniku plac, to jest on w zasadzie opustoszały. Następnie idziemy na cmentarz (tutejsze cmentarze są zupełnie inne od tych, które mamy w Polsce, więc warto je zwiedzać), a później na Plaza del Carmen. Ten ostatni plac podoba nam się najbardziej. Znajdują się na nim rzeźby i ładne ławeczki w otoczeniu kolorowych domków.