<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2008-07-22, wt, Tbilisi->Haghpat->Sanahin->Dilijan

Wstajemy o 8:00, jemy śniadanie i jedziemy na dworzec Ortachala. Wyruszamy stamtąd z czterema innymi turystami ormiańską marszrutką w stronę Erewania. Do granicy dojeżdżamy bardzo szybko, bo było blisko. Na granicy wypełniamy wniosek i płacimy 50 USD za wizę. Celnicy krzywo patrzą na moją azerską wizę, ale po pięciu minutach (możliwe, że dzwonili do hostelu w Erewaniu) mam pozwolenie przekroczenia granicy.



Mroczne wnętrza ormiańskich kościołów.


Naszym głównym celem na północy Armenii są wpisane na listę UNESCO kościoły Haghpat i Sanahin. Inni turyści oraz kierowca zgadzają się na mój pomysł zobaczenia tych kościołów po drodze. Dzięki temu zaoszczędzamy jeden dzień. Kościoły są zupełnie inne od tych gruzińskich. W środku są ciemne, mroczne, prawie puste. Po raz pierwszy widzimy też słynne ormiańskie hadżkary, czyli kamienne krzyże płaskorzeźby. Każdy rejon/miasto ma inny krzyż, podobnie jak to było z etiopskimi krzyżami. Miłe jest też, że wszyscy pasażerowie i kierowca jedzą też wspólny obiad, dzieląc się po równo kosztami. Później wszyscy jadą do Erewania a my wysiadamy w Vanadzor. Jest już po 17:00 i publiczny transport już nie jeździ, więc bierzemy taksówkę do odległego o 40km Dilijan. Taksówkarz zawozi nas do hostelu Nina, za co dostaje prowizje. I tak braliśmy ten nocleg pod uwagę, więc nam pasuje. Kolacje jemy także u Niny. Dostajemy mięso z grilla i dużo sałatek, jednak jak się później okazuje, cena kolacji jest równa cenie noclegu.



Ormiańskie hadżkary (kamienne krzyże) i świece.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>