Na Gili Air jest więcej hoteli i restauracji niż na Gili Meno, jednak jeżeli chodzi o plażę to na Gili Air jest tylko jedna fajna plaża. Nic dziwnego, że można tu spotkać większość turystów mieszkających na tej wyspie. Na plaży stoją leżaki, z których można korzystać, pod warunkiem zamówienia jakiegoś drinka lub picia. Po plaży chodzi też mniej handlarzy niż na Gili Meno. Mamy też wrażenie, że jest tu cieplej niż na Gili Meno. Może jest tu mniej wiatrów. Oglądamy także kilkadziesiąt osób wsiadających i wysiadających z łódek, którzy robią tutaj kursy nurkowania PADI (z butlą tlenową).
Zostawiamy nasze ręczniki na plaży i idziemy na obiad. Około 16:00, jak codziennie na Gili, przychodzą chmury znad wulkanu Rinjani. Schodzimy z plaży razem z innymi turystami. Jedzenie, jak w całej Indonezji, jest bardzo dobre i można zamówić potrawy z całego świata. Jednak czasami można się zdziwić. Na deser po kolacji Magda zamawia Banana Split. Wszystko byłoby w porządku, tylko banany przynieśli gorące i lody rozpuściły się po minucie :)