Wczoraj przez właścicielkę hotelu kupiliśmy bilety na autobus do Labuanbajo. Autobus przyjeżdża pod nasz hotel o 6:50. Mieliśmy rezerwację miejsc z numerami, ale i tak musimy kłócić się o dobre miejsce. Przez godzinę jeździmy jak taksówka odbierając inne osoby z całego miasta. Jedziemy cały dzień. Po drodze są tylko dwa postoje, w tym jeden o 10:30 na obiad :) Autobus dojeżdża tylko na dworzec na przedmieściach Labuanbajo. Bierzemy busika, który zawozi nas do centrum. Jedziemy do hotelu Chez Felix, gdzie wczoraj telefonicznie zrobiliśmy rezerwację. Tam dowiadujemy się, że nie mają dla nas pokoju oraz, że w całym Labuanbajo nie ma wolnych miejsc. Proponują nam gorszy pokój za większą cenę. Postanawiamy sprawdzić, czy z tym brakiem miejsc to prawda i okazuje się, że tak. Przy okazji wynajmujemy łódkę, która jutro rano zabierze nas na Rinca. Gdy chcemy wziąć ten gorszy pokój, okazuje się, że już nawet tego nie ma. Jesteśmy zmuszeni nocować w drogim hotelu New Bajo Beach.