<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2007-08-11 Penang->Medan->Bukit Lawang

O 9:00 wypływamy do Belawan w Indonezji. Nieźle trzęsie, próbujemy spać. Płyniemy około 7h. W Belawan kupujemy wizę 30-dniową on arrival. Już w przewodniku czytaliśmy, że port w Belawan to raj dla oszustów. Miejscowi ludzie także nas ostrzegają. Naganiacze proponują nam przejazd z innymi turystami do Bukit Lawang za 50000 rupi/os. Decydujemy się jechać zwykłym autobusem, z miejscowymi do Medanu a stamtąd złapać autobus do Bukit Lawang. W Medanie wymieniamy pieniądze i minibusem numer 64 jedziemy na dworzec autobusowy. Tam się okazuje, że w weekendy nie ma autobusu o 18:00 i ostatni autobus już odjechał. Proponują nam wynająć samochód z kierowcą. Po targach zgadzamy się na 250000 rupi dzielone na cztery osoby, ponieważ inna para znalazła się w tej samej sytuacji. Widzimy jak naganiacze dostają prowizję od kierowcy.


Do Bukit Lawang jest tylko 96 km, ale droga jest straszna (dziury jak kratery tutejszych wulkanów) i jedziemy tam 3 i pół godziny. Po drodze mijamy kilka miejscowych wesel. Kierowca opowiada, że większość małżeństw powstaje w wyniku wpadki (marriage by accident). Pod koniec jazdy łapiemy gumę, może dlatego, że nasz kierowca jedzie tędy pierwszy raz, ale i tak dojeżdżamy do Bukit Lawang. Znajdujemy nocleg i wynajmujemy przewodnika na jednodniowy trekking. Ceny są ustalone przez zrzeszenie przewodników i nie negocjowalne. Za to w cenie są obiad i owoce.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>