Po śniadaniu kupujemy Train Pass i jedziemy metrem do centrum. Idziemy do Ms Macquire Point w Royal Garden, skąd przed południem jest bardzo dobry widok na operę z Harbour Bridge w tle. Potem jedziemy metrem do Blacktown, a stamtąd autobusem do Featherdale Wildlife Park. Jesteśmy około 50 km od centrum Sydney. W Featherdale Wildlife Park wykorzystujemy kupon promocyjny, gdzie druga osoba wchodzi za darmo.

Wildlife Park to rodzaj zoo, w którym można chodzić między zwierzętami a także dotykać niektóre zwierzęta. Są tu zwierzęta z całej Australii jak strusie, dingo, krokodyle, diabły tasmańskie, whombat, latające lisy, malutkie pingwiny. Najciekawsze są jednak biegające wolno kangury oraz misie koala, z którymi można sobie zrobić zdjęcie a nawet się do nich przytulić (pod czujnym okiem opiekuna). Misie koala mają bardzo mięciutkie futerko. Najbardziej zdziwiliśmy się oglądając kangury-albinosy. Trafiliśmy także na karmienie dingo, pingwinów oraz latających lisów, które jadły owoce wisząc w powietrzu. Na sam koniec oglądamy strusia, który biega po największym placu i budzi popłoch wśród turystów. Wildlife Park bardzo nam się podobał, poczuliśmy tu klimat prawdziwej Australii.

W Wildlife Park byliśmy kilka godzin, dłużej niż się spodziewaliśmy, dlatego wróciliśmy do Sydney dopiero przed zachodem słońca. Z Circular Quay płyniemy promem (w cenie Train Pass) do Taronga Zoo, tylko po to żeby przepłynąć obok opery i Harbour Bridge. Podświetlona opera i most wyglądają nawet lepiej niż za dnia. Na kolację idziemy do Pizza Hut, gdzie bierzemy zestawy typu "jedz ile chcesz" i obżeramy się do syta. Dzień kończymy robiąc zdjęcie ogromnej reklamie Coca-Cola na Kings Cross, z której słynie ta dzielnica. Po drodze kupujemy bilet na shuttle bus na lotnisko.