Nowa Kaledonia jest terytorium zamorskim Francji i wszyscy mówią tu po francusku. Jak to bywa w większości francuskojęzycznych krajów, ciężko się tu dogadać po angielsku. Dzięki temu nasz francuski z dnia na dzień jest coraz lepszy. Przerabialiśmy to już na Polinezji Francuskiej, która ma tą samą walutę.
Rano idziemy do portu. Łodzie na sąsiednie wyspy pływają dwa razy w tygodniu. Jedna z pasujących nam łodzi właśnie odpłynęła. Poza tym mamy tylko tydzień na Nową Kaledonię, więc nawet jak się dostaniemy na interesujące nas wyspy to nie będziemy mieli jak wrócić. Idziemy do linii Air Caledonie i okazuje się, że z powodu ferii zimowych wszystkie loty na Isle de Pins są wykupione. Kupujemy bilet na drugą wyspę, którą chcieliśmy zobaczyć, czyli Ouvea. Wracać będziemy statkiem Havannah, który jest tylko dwa razy tańszy niż samolot.
Odwiedzamy rządowe biuro Province Nord, gdzie za darmo pani robi nam rezerwacje samochodu, noclegów w Hienghene i przewodnika w Voh. Wszystko to zaplanowaliśmy zrobić po naszym powrocie w Ouvea. Następnie robimy zakupy i jedziemy autobusem na krajowe lotnisko Magenta, z którego odlatujemy na Ouvea (lepsze widoki z lewej strony). Na loty krajowe jest limit 10 kg/osobę, więc połowę naszych bagaży zostawiamy w skrytce w hostelu. Z samolotu oglądamy najdłuższą plażę jaką widzieliśmy w życiu (ponad 30 km), z której słynie ta wyspa. Widzimy także okolice Mostu Mouli, który często się pojawia na widokówka z Ouvea.
Z lotniska nie ma jak się wydostać, więc łapiemy stopa. Mają nas zabrać do skrzyżowania z główną drogą, ponieważ mieszkają na północy wyspy a my chcemy dotrzeć na samo południe, do Mouli. Są tak mili, że zabierają nas jednak do samego Mouli, 30 km od skrzyżowania z główą drogą. Nie chcą od nas pieniędzy, ale czujemy się w obowiązku coś im dać, zwłaszcza, że na bogatych nie wyglądają. Postanawiamy znowu wykorzystać nasz namiot i rozbijamy się na kempingu na plaży, między palmami, przy Gite de Cocotiers. Plaża na południu wyspy jest najładniejsza. Jest szeroka i ma biały, drobny piasek. Następnie idziemy na plażę, gdzie oglądamy zachód słońca i jemy kolację.