Bora-Bora żegna nas brzydką, deszczową pogodą, jakby nie chciało, żebyśmy wyjeżdżali. Robimy zakupy, jemy na tarasie a następnie płyniemy kajakiem na Motu Piti Aau. Po drodze (między Motu Piti Uu Uta (Sofitel Motu) i Motu Piti Uu Tai) zatrzymujemy się na snorkling (bardzo ładne i duże ryby), w miejscu, gdzie zatrzymują się łódki z turystami. Dopływamy do Motu Piti Aau, gdzie odpoczywamy i spacerujemy plażą. Widzimy tu stół z krzesłami w wodzie, dzięki czemu można jeść obiad ze stopami zanurzonymi w morzu. Płynęliśmy tu 2 godziny (3 km w jedną stronę), bo było pod prąd. Powrót jest dużo łatwiejszy i zajmuje tylko godzinę. W drodze powrotnej opływamy drogi Hotel Sofitel, z własnym motu i domkami na wodzie. Po powrocie jemy zasłużony obiad i pakujemy się na wyjazd. Byliśmy umówieni z kierowcą, który ma nas zabrać do portu. Kierowca jednak się nie pojawia i musimy łapać stopa. Zatrzymują się Francuzi zajmujący się organizacją nurkowania z butlą (divingu). W porcie widzimy dzisiaj dwa wielkie statki wycieczkowe. Wylatujemy z lekkim opóźnieniem, oglądając Bora-Bora nocą. Na lotnisku na Tahiti odzyskujemy nasz namiot, który przyleciał następnym samolotem. Nocujemy znowu w Fifi.