Cały dzień plażujemy. Około południa jest największe słońce i jest tak gorąco, że trzeba ochładzać się w morzu. Do pensjonatu wracamy na obiadokolację (16:00). Zostajemy zaproszeni na wspólną kolację z właścicielką i turystami z Francji i Szwajcarii. Na stole jest surowa ryba po tahitańsku w mleku kokosowym, carpaccio rybne, krewetki w sosie curry z warzywami.
Dołącza do nas właścicielka sąsiedniego hotelu, sąsiadka Rosine. Opowiada, że przyjechała tu 33 lata temu, kiedy było tu 1000 mieszkańców. Obecnie jest ich 9 razy więcej i szybko rośnie. Mówiła także o sławnych czarnych perłach, które się tu produkuje. Dowiedzieliśmy się także o tsunami, które przeszło przez Bora-Bora. Dzięki skałom i rafie otaczającej wyspę, fala została rozbita i uderzenie było dużo słabsze. W 2003 roku umarła część rafy koralowej, nikt nie wie dlaczego, a obecnie się odbudowuje.