<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-08-18, piątek, Puerto Colombia

Śniadanie jemy w tej samej restauracji co wczoraj. Po drodze na plaże kupujemy coco frio, czyli mrożonego kokosa ze słomką. Kokos jest tańszy i lepszy od tutejszych soków ze świeżych owoców. Dzisiaj zapowiada się bardzo ładna pogoda, bo nie ma chmur. Opalamy się i kąpiemy na zmianę, ponieważ boimy się zostawić nasze rzeczy bez opieki. Po plaży chodzą sprzedawcy z piwem, lodami, olejkami do opalania i innymi rzeczami. Kupujemy sobie bardzo dobrą sałatkę owocową (ensalada de frutas) z kawałkami arbuza, ananasa i melona. Wszystko pływa w wodzie z arbuza z lodem, co smakuje rewelacyjnie w takim skwarze. Próbujemy też wenezuelskie lody, które można kupić z wózka-lodówki na kółkach (strasznie drogie).


Zdjęcia z Playa Grande.


Fale w Puerto Colombia są ogromne. Większość fal da się przeskoczyć, ale czasami przychodzi wielka fala, która zakrywa ludzi, facetom ściąga majtki a kobietom staniki. Ciężko jest tu pływać, więc przeskakiwanie przez fale jest tu jedną z głównych atrakcji. Jak codziennie, na początku plaży (strefa strzeżona) ludzie stoją w wodzie i czekają na fale. Jest to pas kilkudziesięciu osób, będących na tej samej wysokości. Dalej w wodę nie można pójść, bo jest za głęboko. Bliżej też lepiej nie stać, bo załamuje się tam większość fal. Samo przejście z brzegu do "bezpiecznej linii" nie jest proste.

Po południu przychodzą chmury a później lekki deszcz. Gdy zaczyna padać mocniej chowamy się pod budką ratownika. Później rozkładamy się ponownie, ale po pewnym czasie znowu zaczyna padać. Schodzimy z plaży około 16:00. Znowu widzimy jak asfalt paruje. Idziemy do hotelu a później do restauracji, gdzie jemy rybę i milanesę (schabowy). Dzisiaj słońce zachodzi za chmurami.

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>