<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-08-13, niedziela, Cartagena->Santa Marta (km 15070)

Wstajemy przed 8:00. Nic ciekawego nie udało nam się znaleźć na śniadanie, więc pijemy tylko koktajl i jedziemy z plecakami na dworzec. Na dworcu udaje nam się kupić sandwicze z chleba tostowego. Jest też autobus do Santa Marta. Trochę marudziliśmy, pytaliśmy się o autobusy u konkurencji i kierowca sam opuścił cenę. Po 9:00 odjechaliśmy z dworca autobusowego, ale do 10:00 staliśmy na skrzyżowaniu blisko dworca i czekaliśmy aż autobus napełni się ludźmi. Jedynym pocieszeniem było to, że autobus miał wygodne siedzenia i klimatyzację. Po dwóch godzinach dojechaliśmy do Baranqilla, gdzie większość osób wysiadło a nam kazano przesiąść się do innego autobusu. Po prostu nie opłacało się jechać dalej z kilkoma pasażerami. Znamy to już np. z Zimbabwe. Na szczęście razem z innymi zaprowadzono nas do następnego autobusu i zapłacono za nasz przejazd do Santa Marta. Jedyny problem, że autobus był w kiepskim stanie, bez klimatyzacji i jeszcze miał wyjątkowo mało miejsca na nogi. Jednak jakoś dojechaliśmy. Z dworca autobusowego łapiemy busik do centrum i o 15:00 jesteśmy w hotelu. Następnie idziemy na obiad, na który oboje wybraliśmy rybę. To był błąd, bo na pierwsze danie dostaliśmy zupę rybną :)


Zdjęcie z plaży w Santa Marta.


Dzisiejszy dzień jest jednym z nielicznych dni podczas tej podróży, w których mamy wolny czas. Dlatego idziemy na pobliską plażę. Jest tu bardzo dużo ludzi, bo tu też są wakacje, ale są to sami miejscowi. Plaża jest brzydka, ciemny piasek i brudna woda. Dodatkowo w oddali widać platformę wiertniczą na morzu. Jednak oprócz tej plaży nie ma za bardzo co robić w Santa Marta. Po co tu przyjechaliśmy? Bo ta miejscowość jest miejscem wypadowym do pobliskiego PN Tayrona.

W Santa Marta widzieliśmy kilka budek na kółkach, które robią w piecu pizzę. Nigdzie indziej nie widzieliśmy czegoś takiego. Można tam także kupić hamburgery i inne jedzenie. Widocznie ludzie lubią tu jeść na świeżym powietrzu, bo klientów było bardzo dużo. My także kupiliśmy koktajle i kawałki pizzy. Usiedliśmy na pobliskim murku razem z miejscowymi, gdzie konsumowaliśmy naszą kolację. Trzeba tylko uważać, żeby dostać świeżo robioną pizzę, bo odgrzewana jest nie dobra.

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>