Niczym przyjechaliśmy do Ekwadoru czytaliśmy, że po krachu tutejszej gospodarki zaczęto tu używać dolara amerykańskiego jako środka płatniczego. I rzeczywiście tak jest. Krążące banknoty są zwykle strasznie pogniecione i nie przyjmuje się banknotów większych niż 20 dolarów. Większe banknoty należy rozmienić w banku. Zastanawialiśmy się też jak to jest z monetami, bo ciężko przywieźć ze Stanów kilkaset tysięcy monet. Okazuje się, że w obiegu są amerykańskie monety oraz ich ekwadorskie odpowiedniki. Te drugie poza Ekwadorem są bezwartościowe. Najbardziej śmieszyło nas jak prawie wszystkie osoby, które dostały od nas dolary bardzo dokładnie je oglądały. Byli zdziwieni, że w takim dobrym stanie? Raczej szukali fałszywek, które można tu spotkać, szczególnie blisko granicy.
Wstajemy o 8:00. Wreszcie mieliśmy normalne łóżka, bo dwie wcześniejsze noce spędziliśmy w autobusach. O 9:00 mają zacząć sprzedawać bilety na pociąg. Razem z nami czeka około 10 innych turystów. To jest Ameryka Pd, nikomu się tu nie spieszy i bilety zaczynają sprzedawać o 10:00. Dowiadujemy się, że wczoraj w Riobambie sprzedali wszystkie bilety, bo jedna para właśnie przyjechała z Riobamby autobusem.
„Devil's Nose Train” jest częścią dawnej kolei między Quito a Guayaquil. Większość trasy jest obecnie zamknięta z powodu trzęsień ziemi i huraganów (np. El Nińo w 1997/98). Jedynym otwartym odcinkiem jest Riobamba-Alausi-Sibambe. Odcinek Alausi jest sławny z powodu ostrych zakrętów i stromych przepaści, z których najciekawsze znajdują się przy górze Nariz del Diablo (Devil’s Nose). Ciekawostką jest to, że pociąg jeździ tylko trzy razy w tygodniu i podróżuje się na dachu.
Pociąg jest w Alausi około 11:30. Na dachu przyjechały już setki turystów z Riobamby. Duża część turystów wypożyczyła za 1$ poduszkę, na której siedzi na dachu. W Alausi dosiada się około 200 osób, z których większość to miejscowi lub turyści z Ameryki Pd. Siedzimy w środku pociągu i okazuje się, że dla zdjęć lepiej byłoby siedzieć z samego tyłu albo z przodu. Chociaż nasz przewodnik odradza siedzieć z przodu, bo podobno z lokomotywy pryskają różne ciecze. Sama jazda nie jest zbyt bezpieczna, bo kilkunastocentymetrowe barierki nie zapewniają bezpieczeństwa. Na szczęście pociąg jedzie dość powoli. Jedziemy w dół i same widoki, chociaż ciekawe, nie są przerażające. Najciekawszy jest konduktor, który podczas jazdy pociągu chodzi po dachu i sprawdza bilety. Czasami też ostrzega, aby uważać na skały, które będą bardzo blisko pociągu.
W drodze powrotnej lokomotywa przepinana jest na tył i pociąg jedzie w odwrotną stronę. Podczas postoju przesiedliśmy się do wagonów, które teraz będą na końcu. Teraz robię dużo lepsze zdjęcia na pociąg i ludzi na dachu. Spotykamy też Polaka, który przyjechał tylko do Ekwadoru. Opowiada nam, że rano była kiepska pogoda a przez połowę drogi do Alausi, czyli przez 2 godziny padał deszcz. Czyli nam się dzisiaj udało. W drodze powrotnej jedziemy pod górę. Po dachu chodzą sprzedawcy z napojami i słodyczami. O 14:20 jesteśmy z powrotem w Alausi, skąd o 14:45 mamy autobus do Riobamby (dwa razy szybszy niż pociąg). W Riobambie musimy wziąć taksówkę na drugi dworzec autobusowy, skąd o 17:00 wyjeżdżamy do Bańos. Po 19:00 jesteśmy w Bańos, gdzie szybko znajdujemy hotel. Później idziemy oglądać propozycje wycieczek w biurach turystycznych. Wycieczka do dżungli nas nie interesuje. Jest też nocna wycieczka na wulkan, który dwa tygodnie temu pluł lawą, co widzieliśmy na zdjęciach. Jest jeszcze wycieczka autobusem lub wypożyczonym rowerem do pobliskich wodospadów. Następnie idziemy na kolację i na internet, który jest tu bardzo drogi.
<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>