<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-08-05, sobota, Tumbes->Aguas Verdes->Cuenca->Alausi (km 12620)

O 5:30 jesteśmy w Tumbes. Tym razem spaliśmy lepiej. Na dworcu robimy sobie szybką, poranną toaletę. Czekamy aż się rozjaśni. Miejscowa kobieta odradza nam jechanie busikiem na granicę i zatrzymuje nam taksówkę. Mówi kierowcy, żeby dowiózł nas do samego mostu. Do Aguas Verdes, na granicy, jest aż 30 km. Posterunek peruwiański jest 2 km od mostu granicznego. Wysiadamy z taksówki z plecakami i oczywiście nic jeszcze nie płacimy, bo możemy nie zastać taksówki. Dostajemy pieczątki wyjazdowe i wracamy do taksówki. Płacimy za przejazd dopiero przy moście. Po stronie ekwadorskiej musimy wziąć kolejną taksówkę (tym razem współdzieloną), ponieważ posterunek ekwadorski jest około 4 km od mostu granicznego. Strasznie dziwna jest ta granica a już trochę granic w życiu widzieliśmy. Musimy jeszcze kilkanaście minut odstać w kolejce. W końcu jesteśmy w Ekwadorze.

Jest dopiero przed 8:00 rano. Wsiadamy do autobusu do Machali. W Machali chcemy znaleźć autobus do Riobamby, jednak okazuje się, że jest dopiero o 20:00. Dlatego decydujemy się jechać do Cuenca, skąd mamy nadzieję znaleźć autobus do Riobamby. Rano było ciepło, ale koło południa robi się strasznie gorąco, pewnie ponad 30 stopni. W końcu jesteśmy bardzo blisko równika. Odwykliśmy od takich temperatur w Boliwii i Peru. Pani z obsługi autobusu przynosi zimną coca-colę, którą rozlewa do plastikowych kubków i daje pasażerom. Tego nam było trzeba. W Cuence jemy na dworcu szybki obiad (seco de pollo) i o 15:30 wyjeżdżamy autobusem do Riobamby. Trasa ta jest opisana w przewodniku jako ciekawa krajobrazowo i rzeczywiście oglądamy ciekawe góry i chmury nad dolinami. Później sami wjeżdżamy autobusem w chmury. Ciekawe zjawisko, jednak mamy wrażenie, że kierowcy jeżdżą tu jak wariaci. W autobusie jedzie z nami Anglik, który wysiada w Alausi. Naszym planem było pojechać do Riobamby, skąd wyjeżdża sławny pociąg „Devil's Nose Train”. Jednak ten pociąg przejeżdża także przez Alausi, więc wysiadamy razem z Anglikiem. Przekonało nas to, że nie musimy jechać jeszcze dwóch godzin do Riobamby i nie musimy wstawać na pociąg o 7:00 rano.

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>