<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-07-24, poniedziałek, Cusco (km 7880)

Mieliśmy jechać 8 godzin, ale już po 7 godzinach jesteśmy w Cusco. W Boliwii tyle kilometrów byśmy jechali 16 godzin. Do 5:00, czyli do świtu, możemy zostać w autobusie. Naczytaliśmy się dużo rzeczy o porwaniach turystów w tym mieście, więc razem z kilkoma innymi turystami korzystamy z tej oferty i próbujemy spać. O 5:00 wysiadamy z autobusu i trafiamy na kilka osób proponujących nam hotel. Początkowe oferty są bardzo drogie, ale w końcu znajduje się hotel w cenie niższej niż się spodziewaliśmy i to całkiem blisko centrum. Właścicielka wsadza nas do taksówki, za którą musimy zapłacić, a sama szuka innych turystów. Hotel jest całkiem znośny i po dwóch godzinach odpoczynku ruszamy zwiedzać dawną stolicę Inków. Zaczynamy od kupienia drogiego biletu turystycznego (22$), na którym jest wstęp do 16 muzeów i ruin w Cusco i okolicach. Najlepsze, że później okaże się, że trzeba jeszcze kupić drugi, nietani bilet turystyczny (circuto religioso), uprawniający do wstępu do katedry i klasztorów.


Zdjęcia z rynku i Santo Domingo.


Zaczynamy zwiedzać muzea z naszego biletu turystycznego. Jest ich pięć: sztuki, sztuki współczesnej, sztuki popularnej, regionalne i ruiny Qoricancha. W zasadzie muzea są nudne i nic ciekawego w nich nie ma. Z najciekawszych rzeczy dowiadujemy się, że już Inkowie żuli liście koki, które mają pomagać na chorobę wysokościową. Następnie zwiedzamy kościół oraz klasztor La Merced, gdzie płacimy kolejny wstęp. W rynku kupujemy circuto religioso, dzięki któremu wchodzimy do kościoła La Compańa de Jesus, skąd można podziwiać panoramę na rynek. Na ten sam bilet wchodzimy do katedry, która słynie z ogromnego, srebrnego ołtarza i obrazu „Ostatnia wieczerza”, na którym Jezus wraz z uczniami pożywia się świnką cuy, peruwiańskim przysmakiem. Szkoda tylko, że w większości miejsc nie można robić zdjęć. Z katedry udajemy się do jednego z najciekawszych miejsc w Cusco, czyli klasztoru Santo Domingo. Pomijam fakt potrzeby kupienia kolejnego biletu. Klasztor Santo Domingo zbudowany jest na fundamentach inkaskiej świątyni słońca (Qoricancha). W środku znajdują się ruiny tej świątyni, jest ciekawy krużganek i doskonały widok z tarasu na muzeum ruin Qoricancha. Stąd mamy najlepsze zdjęcia z centrum Cusco, bo tu można było robić zdjęcia.


Santo Domingo i Cristo Blanco.


Okazuje się, że nie tylko w Rio jest posąg Jezusa. Jedziemy autobusem pod posąg białego Jezusa (Cristo Blanco), który z pobliskiego wzgórza spogląda na miasto. Nie jest taki duży jak w Rio, ale i tak robi wrażenie. Wiemy jeszcze, że podobny posąg jest w Boliwii, w mieście o ciekawej nazwie Cochabamba. Obok Cristo Blanco są ruiny Saqsaywaman, które znajdują się bilecie turystycznym. Stąd oglądamy rewelacyjną panoramę na całe miasto. Po oglądnięciu ruin schodzimy stromą drogą w dół i dochodzimy do rynku. Zostały nam na oglądnięcia już mniej ciekawe rzeczy. Wybieramy sławną ulicę z murem z ogromnych kamieni, zbudowanym jeszcze przez Inków. Robimy zdjęcie Peruwiańczykowi przebranemu za Inka. Odwiedzamy jeszcze mały kościółek San Blas, polecany w naszym przewodniku.


Zdjęcia Indianek i mężczyzny przebranego za Inka.


Po wyczerpującym dniu chodzimy po mieście szukając almuerzo, z czym nie jest tu tak łatwo. Za to znalezienie drogiej restauracji z pizzą czy spaghetti nie jest żadnym problemem. W Cusco jest mnóstwo turystów, także ceny są wyższe niż w innych częściach Peru.

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>