<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-07-23, niedziela, Puno->Taquile->Puno->Cusco (km 7870)

Wstajemy o 6:00. Godzinę później z hotelu taksówka (wynajęta przez biuro turystyczne) zabiera nas do portu. W porcie okazuje się, że razem z nami płynie kilkanaście łódek, z około 30 osobami każda. Najpierw płyniemy na „pływające” wyspy Uros. Wyspy są unikalne, ponieważ powstały z udeptanej trzciny. Na wyspach stoją domy zbudowane z trzciny a w wodzie pływają łódki zbudowane z trzciny. Schodzimy na ląd i rzeczywiście pod nami ugina się trzcina. Za to pod trzciną jest kilkanaście metrów wody, czego dowodem jest pokaz opuszczania do wody kamienia na sznurze. Od przewodnika dowiadujemy się, że Indianie tu mówią w języku Quechua, który jest głównym językiem a niektórzy nawet nie znają hiszpańskiego. Kiedyś ludzie z Uros żyli z rybołówstwa a obecnie żyją głównie z turystów. Następnie wsiadamy na lekką, trzcinową łódkę, którą płyniemy na największą wyspę Uros, czyli Kamisaraki. Na Kamisaraki są fajne domki z trzciny, podobne do tipu.


Zdjęcia z Uros.


Z wysp Uros płyniemy na wyspę Taquile. Wyspa Taquile słynie z tego, że mężczyźni robią na drutach a kobiety szeptają. Po dwóch godzinach dopływamy do wyspy. Następnie maszerujemy około godziny do rynku, który jest centrum wyspy. Linia brzegowa nie jest tu tak ładna jak na Isla del Sol. Za to dzisiaj mamy szczęście, bo jest niedziela i prawie wszyscy mieszkańcy są w rynku. Mężczyźni rzeczywiście robią na drutach i chodzą w kolorowych czapkach z pomponami na głowie. Podobno czerwona czapka oznacza, że mężczyzna jest żonaty. Kawalerowie powinni nosić czerwono-białe czapki. W kościele w rynku oglądamy obraz Madonny z dzieciątkiem Jezus, na którym obie postaci są Indiańskich rysów twarzy.


Zdjęcia z Taquile.


Na wyspie jest dużo restauracji, ale przewodnik prowadzi nas do swojej. Obiad jest drogi jak na Peru i nie ma wyboru (zupa i omlet lub trucha). W ramach protestu nic nie jemy, płyniemy do Puno, gdzie idziemy na tańszy i lepszy obiad. O 20:15 mamy autobus do Cusco. Jedziemy na dworzec tricyklem i znowu chcą nas oszukać, chociaż wsiadając ustaliliśmy cenę. Mamy kupiony wczoraj bilet na autobus Tour Peru, polecany w przewodniku. W okienku Tour Peru dostajemy bilet na San Luis, inną firmę. Już nam się to nie podoba. Mamy jeszcze godzinę do odjazdu, więc spokojnie czekamy. Po 8:00 zaczynają przyjeżdżać autobusy, które odjeżdżają o 8:15, ale San Luis wciąż nie ma. Dodatkowo dowiadujemy się, że podobno dzisiaj nie będzie autobusu z San Luis. O 8:20 godzimy się z faktem, że musimy kupić następny bilet na autobus z innej firmy. Ale przybiega kobieta, która pyta, czy kupowaliśmy bilet z Tour Peru. Powiedziała nam, że dostaliśmy bilet na zły autobus i nasz autobus już odjechał. Wsiadamy z nią do taksówki i doganiamy autobus na peryferiach miasta. Robimy niezłe zamieszanie zatrzymując autobus i dosiadając się. W środku ponad połowa turystów to biali. Na szczęście jedziemy do Cusco a autobus (firma Impexsa) jest całkiem wygodny, lepszy od autobusów w Boliwii.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>