<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-07-14, piątek, Oruro->La Paz (km 5960)

Przed 3:00 w nocy jesteśmy w Oruro. O 3:30 jedziemy już następnym autobusem do La Paz, gdzie jesteśmy o 6:30. Tym razem jechaliśmy większym autobusem. Także drogi do stolicy były lepsze, bo nie było gór. Na dworcu autobusowym spotykamy dwójkę Polaków, z którym chwilę rozmawiamy. Jedziemy do centrum, gdzie znajdujemy hotel. W agencji turystycznej kupujemy bilety na autobus do Rurrenabaque.


Zdjęcia z targu czarownic i Valle de la Luna.


La Paz, jak większość miast w Andach, leży w dolinie. Jest to najwyższa stolica na świecie. Stare miasto leży w środku doliny, na wysokości około 3600 m.n.p.m. Nowe miasto zbudowane jest na zboczach doliny, sięgając do ponad 4000 m.n.p.m. Pomimo tego, że miasto jest ogromne, centrum jest dość małe i da się je zwiedzać na pieszo. Zaczęliśmy zwiedzać La Paz od rynku, gdzie znajdują się kolonialne budynki. W mieście widać dużo Indianek w narodowych strojach. Są także faceci ubrani w kolorowe koce i w czarne czapki. Zauważyliśmy, że zbliża się jakieś święto państwowe, bo jest dużo flag. Następnie udaliśmy się w stronę głównej ulicy miasta, czyli Prado, w stylu europejskim, przy której znajduje się wiele znanych sklepów. Tu trafiliśmy na pochód, któremu przewodzi orkiestra dęta. Naszym kolejnym celem był targ czarownic. Na targu można głównie kupić indiańskie wyroby i turystyczne pamiątki. Jednak widzimy także suszone żaby, pancerniki i płody lam. Nawet nie chcemy widzieć po co to komu potrzebne. Następnie wracamy na ulicę Prado, gdzie trafiamy na protest/blokadę przeciwko zatruwaniu wody w jeziorze Titicaca. Widać protestowanie ma w Boliwii silną tradycję, bo z tego co czytaliśmy to chyba każdy, kto był w Boliwii trafił na jakiś protest czy blokadę. Chodząc po mieście czujemy, że mamy zakwasy po wczorajszej wycieczce do kopalni. Najbardziej cieszy nas cena soków ze świeżych owoców i koktajli z mlekiem (liquado) równa w przeliczeniu 80 gr za dużą szklankę. Dzisiaj wypiliśmy po 3 soczki na głowę i będziemy pić te soki przez resztę Boliwii oraz Peru i Ekwador, gdzie będzie trochę drożej.

Po zwiedzeniu centrum La Paz jedziemy busikiem na przedmieścia, gdzie znajduje się Valle de la Luna (Dolina Księżycowa) z ciekawymi formacjami skalnymi. Dojazd i zwiedzanie zajmuje nam prawie 3 godziny. Po powrocie idziemy na almuerzo, na które dostajemy krupnik oraz do wyboru kotlet lub parówkę z kurczaka. Na deser jest jeszcze galaretka. Gdy zaczyna się ściemniać, ludzie wychodzą na ulicę, rozkładają się stragany. My za to idziemy spać, żeby odespać słabo przespaną noc w autobusie.

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>