<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-07-12, środa, Uyuni->Potosi (km 5500)

Idziemy na śniadanie. O 10:00 mamy autobus, na który kupiliśmy wczoraj wieczorem bilety. Mamy do przejechania tylko 210 km, ale po drodze znowu będą góry, serpentyny i przepaście. Oczywiście asfaltu nie ma. Siedzimy na końcu autobusu, gdzie więcej trzęsie. Dodatkowo przez szpary w oknach dostaje się piasek, który później mamy między zębami. życiem.


Przymusowy postój.


Po drodze znowu autobus się psuje. Mijają nas inne autobusy, ale nasz kierowca je później dogania i wyprzedza. Dzięki temu dojeżdżamy do Potosi o 16:00, po „jedynie” 6 godzinach jazdy. Magda zostaje z plecakami a ja idę kupić bilet do La Paz. Autobus miał być z firmy Flota Copacabana, ale zmyliła mnie podobna nazwa i kupiłem na Flota Chalapata. Przez to będziemy musieli się przesiąść do kolejnego autobusu w Oruro. Następnie jedziemy miejskim busikiem do centrum, gdzie znajdujemy hotel. Później idziemy na miasto i kupujemy wycieczkę do kopalni srebra, co jest główną z atrakcji Potosi. Jemy zestaw obiadowy; dostaliśmy krupnik i kurczaka z ryżem, co jest standardem na południu Boliwii. Na miejscowym targu próbujemy emoliente (gorąca, bardzo słodka, ziołowa herbata). Herbata ta jest szczególnie popularna w Boliwii i Peru, gdzie będziemy ją bardzo często pić. W Potosi zdziwiła nas ilość ludzi, którzy wieczorem chodzili po ulicach. Poprzednie miasta w Boliwii były małe a ulice prawie puste. Potosi wieczorem tętniło

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>