<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-07-09, niedziela, Uyuni->San Pedro (km 4560)

Jedziemy dalej i wjeżdżamy na Salar de Uyuni, czyli największą solną pustynie na świecie. Wygląda jakbyśmy jechali po lodzie, bo sól jest tak biała, że trzeba mrużyć oczy. Oczywiście nie ma żadnej roślinności. Jest to jedno z najciekawszych i najpiękniejszych miejsc na świecie, w których byliśmy. Najpierw zatrzymujemy się przy miejscu, w którym znajdują się kopce soli. Prawdopodobnie stąd trafia sól do Colchani. Kolejnym punktem programu jest hotel z soli (Hotel del Sal), w którym ściany, podłoga, łóżka i krzesła są w całości z soli. Nas bardziej zainteresowały iluzyjne zdjęcia, które można zrobić wykorzystując płaskie i białe tło pustyni. Najpierw my robimy zdjęcia innym turystom, później oni robią nam. Ruszamy w dalszą drogę i oglądamy zdjęcia. Zdjęcia są bardzo śmieszne i już mamy pomysły na kolejne. Dojeżdżamy do Isla de Pescados, czyli wyspy ryb. Są to skały w środku pustyni, na których wyrosły głównie kaktusy. Kaktusy są ogromne, niektóre mają po 10 metrów. Podobno mają one 200-400 lat. Wejście na szczyt wyspy nie jest proste, ponieważ ciężko się wspina na tej wysokości, brakuje tlenu. Z góry widzimy kolejne samochody, które wyglądają jak resoraki na lodzie. Robimy kolejne „trickowe” zdjęcia, które wychodzą jeszcze lepiej niż poprzednie. Następnie wraz z ludźmi z naszego samochodu jemy obiad na świeżym powietrzu. Ostatnim punktem naszej dzisiejszej wycieczki jest jaskinia diabła (Cueva del Diablo), w której oglądamy stalaktyty. Pamiętamy z wycieczek do np. Jaskini Niedźwiedziej, że stalaktyty wymagają specjalnego mikroklimatu i odpowiedniej temperatury. Tutaj tego nie zapewniono. Jedziemy do San Pedro, oglądając po drodze zachód słońca. Będziemy nocować w San Pedro, w hotelu, w którym nie ma ogrzewania i ciepłej wody. Na początek, żeby się ogrzać dostajemy ciepłą herbatkę. Po godzinie jest kolacja, na którą dostajemy zupę i zapiekankę. Dopiero teraz widzimy, że słońce ostro nam przypiekło twarze. Ubrani w polary, rękawiczki i czapki, przykryci śpiworem i kocami, idziemy spać.


Hotel z soli i Salar.


W pobliskiej restauracji jemy śniadanie amerykańskie (chleb, dżem, jajka, kawa lub herbata), które kosztuje tyle samo ile obiad, ale i tak jest tanie (1$). W Boliwii na wszystko nas stać, bo jest tu bardzo tanio. Wyjazd na wycieczkę na Salar de Uyuni i laguny jest dopiero o 11:00. Jedziemy terenową Toyotą Land Cruiser, w której jest 7 miejsc oprócz kierowcy. Jedzie z nami starsze małżeństwo Hiszpanów, Australijka, Irlandczyk i Anglik. Najpierw jedziemy na cmentarz pociągów (cemetario de trenes), gdzie oglądamy stare lokomotywy na tle pustyni. Następnie jest wioska Colchani, gdzie oglądamy obróbkę soli, która jest później pakowana w foliowe worki i sprzedawana. Atrakcją turystyczną jest także mała lama, która pije mleko z dziecięcej butelki ze smoczkiem. Lama ma bardzo miękkie futerko, jak owieczka.


Zdjęcia z Salar de Uyuni.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>