<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


2006-07-01, sobota, Rio de Janeiro (km 440)

Z perspektywy czasu wiemy, że Brazylia jest krajem kontrastów. Ludzie w Brazylii są bardzo wymieszani, bo na ulicach widać białych, Latynosów i Murzynów. Tak samo jest ze zróżnicowaniem społecznym. W centrum Rio widać bogactwo a kilka ulic dalej bezdomni śpią na ulicy. Kraj słynie także z pięknych kobiet, ale nam się nie udało ich dużo zobaczyć. Za to widzieliśmy dużo więcej i to dużo większych grubasów niż w Polsce.


Zdjęcia Copacabany i Jezusa na Corcovado.


Wstajemy rano i idziemy na plażę. Plaża jest ładna, jest to na pewno jedna z najładniejszych plaż miejskich jakie widzieliśmy. Później jemy śniadanie, które jest w cenie noclegu. Jemy chleb tostowy z jajkami na twardo i dżemem. W Polsce jemy zwykle lepiej, ale trzeba będzie się przyzwyczaić do podobnego jedzenia. Następnie jedziemy autobusem miejskim zobaczyć Głowę Cukru (Pao de Sugar). Jest to pionowa góra, na którą wjeżdża się kolejką liniową. Niektórzy jednak wybierają trudniejszą drogę i wspinają się (ze sprzętem i linami) po stromej skale. Z góry jest rewelacyjny widok na miasto, które leży na kilkunastu wysepkach i półwyspach. Widać Corcovado z posągiem Jezusa, słynną plażę Copacabanę i lotnisko położone przy samej wodzie. Zjeżdżamy w dół i następnie jedziemy autobusem do Corcovado. Stąd jest kolejka szynowa na górę. Z góry jest kolejna panorama na miasto i najważniejsze, czyli sławny posąg Jezusa. Wielkość posągu robi wrażenie. Okazuje się, że teraz posąg jest pod słońce i najlepiej go oglądać przed południem, co nie było napisane w naszym przewodniku. Z góry widzimy Ipanemę i naszą plażę. Widać też sławny stadion Maracana. Zjeżdżamy na dół i okazuje się, że nie jeżdżą żadne autobusy. Powód jest bardzo prosty, właśnie zaczął się mecz Brazylia-Francja. Byliśmy poinformowani, że podczas meczu nic nie będzie jeździć, więc nie byliśmy zdziwieni. Zrobiliśmy to co Brazylijczycy, czyli zaczęliśmy oglądać mecz. Bardzo ciekawe doświadczenie oglądać jak się emocjonują brazylijscy kibice. W przerwie meczu leci reklama, w której gra Brazylia z Argentyną, czyli odwiecznym konkurentem. Oczywiście Argentyńczycy grają słabo i przegrywają. Jeden z Argentyńczyków ślizga się po murawie i w rozkroku wjeżdża w słupek bramki. Po reklamach rozpoczyna się druga połowa meczu. Mecz kończy się wynikiem 1:0 dla Francji. Pod koniec Brazylia przeważała, ale nie potrafiła strzelić bramki. Kibice przyjęli to bardzo spokojnie. Myśleliśmy, że będą to więcej przeżywać. Teraz możemy wrócić autobusem do Ipanemy.

<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>