<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


12.09.2005, poniedziałek, Denge->Bahir Dar (km 12550)

Mija już siedem dni z rzędu, które spędziliśmy w autobusach. Magda źle się czuje i to chyba jest tego głównym powodem. Znajomy nauczyciel chce jak najszybciej być w Bahir Dar, ale my postanawiamy się wreszcie wyspać. Pojechał bez nas, bo wiedział o kłopotach zdrowotnych Magdy. Wstajemy koło 7:00 (zawsze to dwie godziny dłużej spania) i czekamy na nasz autobus. Przejeżdżają inne autobusy, ale my mamy wykupiony bilet i czekamy na nasz autobus. Udaje nam się go znaleźć. Bileter od razu nas poznaje i się uśmiecha.



Na pierwszym zdjęciu Nowy Testament w języku geez. Na drugim mnich z krzyżem.


O 9:00 jesteśmy Bahir Dar. Szybko znajdujemy hotel i idziemy do Ghion Hotel, który według naszego przewodnika organizuje rejsy do klasztorów na jeziorze Tana. Okazuje się, że za pół godziny jest rejs, więc targujemy się do 8$/os. i wypływamy. Naszymi towarzyszami jest m.in. Amerykanin i jego etiopska żona. Najpierw płyniemy do Zege do klasztoru Ura Kidane Mihiret. W Etiopii dominują dwie religie muzułmanie i Etiopski Kościół Ortodoksyjny. Etiopski Kościół Ortodoksyjny podlega papieżowi i jest najbliższym kościołem do rzymsko-katolickiego. Różni się głównie liturgią. Czekamy na mnicha, który ma klucze do klasztoru i otwiera nam drzwi. Przed wejściem należy ściągnąć buty. W środku widzimy malowidła naścienne przedstawiające sceny z Biblii. Z klasztoru idziemy do muzeum (drewniana szopa), które zawiera kilkusetletnie wydanie Pisma Świętego w języku geez i równie stare korony królewskie. Można też skorzystać z błogosławieństwa mnicha, który przykłada krzyża do czoła osoby błogosławionej. Następnie płyniemy do klasztoru Kibran Gebriel na wyspie. Tu mają wstęp wyłącznie mężczyźni. Spotykamy tu mnicha, który jest bardzo miły i bardzo dobrze mówi po angielsku. Zostajemy zaproszeni do wieży, w której znajdują się kilkusetletnie księgi, krzyże i ikony. Oglądamy Nowy Testament w języku geez (obecnie w Etiopii mówi się po amarycku) z ilustracjami. Później zwiedzamy klasztor, w którym większość malowideł jest zasłonięta i trzeba pociągać za specjalne sznurki, aby je odsłonić. Może i malowidła są bardzo stare, ale niezbyt dobrze zachowane. Po około godzinie wracamy do znudzonych kobiet i płyniemy do klasztoru Intos Mariam. Tutaj wszystkie malowidła są odnowione i mają tak żywe kolory jak z komiksu. Przyglądamy się szczególnie widokowi trzech starców z aureolami. Tak Etiopczycy przedstawiają Trójcę św. Bardzo ciekawa jest też scena zaśnięcia Maryi. Otacza ją 12 apostołów. Na tym samym obrazie można zauważyć Jezusa trzymającego w objęciach wniebowziętą Maryję, analogicznie jak u nas jest przedstawiana Maryja z dzieciątkiem Jezus. Na ścianach oprócz scen z Biblii zauważamy także sceny (np. zabicie ryby), które okazują się etiopskimi legendami.



Malowidła naścienne w klasztorze Intos Mariam.


Klasztory były bardzo ciekawe i już nie możemy doczekać się dalszej części, czyli Lalibeli (13-wieczne kościoły wykute w skale). Zrobiliśmy tak dużo zdjęć, że musimy je znowu nagrać na płytę CD. Po powrocie szukamy miejsca, gdzie to można zrobić. Nie jest to łatwe, ale po około godzinie znajdujemy studio fotograficzne, które ma komputer i nagrywarkę. Nagrywanie zajmuje ponad 2h, bo chłopak, który obsługuje komputer nie za bardzo się na tym zna (np. nie umie obsługiwać Nero). Ostatecznie robię wszystko sam i możemy iść na obiado-kolację (tym razem spaghetti i ryba).


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>