Jak codziennie, wstaje przed świtem słońca, żeby wyjechać autobusem o 6:00. Po drodze mamy przystanek śniadaniowy, na którym można kupić bułki i herbatę. Za herbatę płacimy 35 centów (14 groszy). Zwykle w restauracjach herbata kosztuje 50 centów, ale „farandżi” płacą 1 birra (40 groszy), co i tak jest dla nas tanio. Jednakże nie lubimy przepłacać, szczególnie dlatego, żeby inni turyści nie musieli w przyszłości przepłacać, bo komuś udało się nas oszukać.
W każdym autobusie, którym jechaliśmy leci ta sama, etiopska muzyka. Na początku nas denerwowała, ale teraz się przyzwyczailiśmy i nam się podoba. Niektórzy pasażerowie śpiewają razem z wokalistą. Dzisiaj widzimy jak dwóch mężczyzn (jeden na przodzie, jeden z tyłu autobusu) tańczy w rytm muzyki a inni pasażerowie klaszczą. Większość turystów podróżuje po Etiopii samolotami i nie wie co traci. Jeżeli chodzi o samą muzykę, to okazało się, że wszystkie znane przeboje pochodzą z najnowszej (trzeciej) płyty Teddiego Afro. Podobno wszystkie piosenki są o polityce, przeciw rządowi, co dodatkowo zwiększa popularność tego piosenkarza.
Na przystanku obiadowym udaje nam się zamówić (ciężko się dogadać) omlet. Następnie ruszamy w stronę kanionu Blue Nile Gorge, który jest porównywany z Wielkim Kanionem w Arizonie. Zjeżdżamy powoli krętymi drogami w dół kanionu. Widoki są super. W dole widać most, którym będziemy przekraczać Nil Błękitny. Etiopczycy mówią, żeby schował aparat, bo nie można robić zdjęć mostu. Jeżeli żołnierze pilnujący mostu zobaczą, że robię zdjęcia mogą mi zabrać aparat. Najciekawsze jest to, że następnego dnia widzę widokówkę z tym mostem. Zresztą też mi się udało zrobić zdjęcie przed schowaniem aparatu. Za szybami zmienia się roślinność. Widzimy góry i łąki, ale już nie takie suche. Tutaj wszystko jest w różnych odcieniach zieleni, pierwszy raz od naszego przyjazdu do Afryki.
W autobusie poznajemy nauczyciela angielskiego. Korzystamy z okazji i próbujemy się dowiedzieć np. jak dojechać do Gonderu, Lalibelii, ponieważ znajomość angielskiego w Etiopii jest nie najlepsza. Okazuje się, że nasz autobus nie dojedzie dzisiaj do Bahir Dar. Dojedziemy około 100 km bliżej, ponieważ kierowca i bileter spodziewają się większej ilości pasażerów jutro rano. Dzisiaj w Etiopii jest Nowy Rok. Nauczycielowi zależy, żeby dojechać do Bahir Dar, gdzie czeka na niego rodzina ze świąteczną kolacją. Postanawiamy przyłączyć się do nauczyciela i próbować dojechać dzisiaj do Bahir Dar. Dojeżdżamy do Denge, 50 km od Bahir Dar. Stąd nie ma już dzisiaj transportu do Bahir Dar. Możemy z samego rana pojechać minibusem do Bahir Dar lub wstać koło 7:00 i czekać na nasz autobus, który będzie przejeżdżać tędy do Bahir Dar. Znajdujemy nasz najtańszy hotel w życiu (1$) i idziemy na kolację. Podłoga restauracji wyścielona jest skoszoną trawą, co jest tutejszym noworocznym zwyczajem. Przy pomocy nauczyciela zamawiamy jajecznicę i jajecznicę z mięsem. Oglądamy w telewizji obchody Nowego Roku w Addis Ababie. Nauczyciel zaprasza nas jutro w odwiedziny do swojego domu.