<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


06.09.2005, wtorek, Marsabit->Moyale (km 10900)

Jedziemy całą noc. Droga jest taka, że bardzo ciężko jest zasnąć. Rano jesteśmy przed Marsabit. Od Marsabit krajobraz się zmienia, zaczyna się pustynia. Nie widzimy prawie żadnych miast i wiosek po drodze. Za to z za okien widzimy setki wielbłądów. O 15:00, czyli po 23h jazdy, dojeżdżamy do Moyale. Przekraczamy granicę z Etiopią. Musimy wypełniać dużo papierków, ale wszystko idzie dość szybko. Następnie szukamy miejsca, gdzie możemy wymienić pieniądze. Na granicy chcą nam wymienić 10 szylingów kenijskich za 1 birra etiopskiego. Wiemy, jaki powinien być kurs, więc się nie zgadzamy. Zresztą, kto uwierzy, że przelicznik jest dokładnie 10:1. Wymieniamy pieniądze po lepszym kursie i szukamy hotelu. Później dowiadujemy się o jutrzejszy autobus. Słyszeliśmy, że wszystkie autobusy w Etiopii odjeżdżają o 6:00 rano i ten także. Jednak trzeba być o 5:00 jak otwierają bramy dworca autobusowego, żeby kupić bilety i być pewnym miejsca w autobusie.


Po przekroczeniu granicy od razu widać, że Etiopia jest najbiedniejszym krajem w naszej podróży. Z drugiej strony jest także najtańszym krajem, co jest bardzo dobre, ponieważ nasze fundusze są już na wyczerpaniu.


Słyszeliśmy jeszcze w Polsce, że w Etiopii jest inny czas. I to się zgadza. Miejscowa doba zaczyna się od wschodu słońca, czyli od 6:00 naszego czasu. Przelicznik jest łatwy, wystarczy od naszego czasu odjąć 6 godzin i mamy czas etiopski. Etiopia ma też inny kalendarz. Teraz jest tam rok 1997 a nowy rok jest 11 sierpnia. Rok kalendarzowy jednak ma tak jak u nas 365 dni. Dzieli się on na 12 miesięcy po 30 dni i 13 miesiąc, trwający 5 dni. Dlatego na plakatach reklamowych Etiopii jest hasło „Etiopia - 13 miesięcy słońca”.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>