<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


01.09.2005, czwartek, Arusha->Arusha NP->Arusha (km 9450)

Ciężko jest dojechać do Arusha NP, jeżeli się nie ma samochodu. Dlatego umówiliśmy się z naszym wczorajszym kierowcą, tym razem bez pośredników, że zabierze nas do Arusha NP. Mamy zamiar wspiąć się do Mirikamba Hut (2600 mnpm), czyli tam gdzie kończy się pierwszy (z trzech) dzień wspinaczki na Mt Meru (4564 mnpm) i wrócić z powrotem.



Zdjęcia z Arusha NP.


Kierowca spóźnia się 15 min i o 6:15 jedziemy po Francuzki. Później w naszym samochodzie kończy się benzyna i musimy czekać, aż kierowca przyniesie benzynę w karnistrze (normalka, czyli afrykański profesjonalizm). Około 9:30 jesteśmy w Arusha NP. Czekając na przewodnika, robimy doskonałe zdjęcia żyrafom z małymi, na tle palm. Dostajemy z parku przewodnika z AK-47 (kałasznikowem) i o 9:45 wyruszamy na naszą wyprawę. Przewodnik mówi, że nie jest możliwe dojście do Mirikamba Hut i powrót w jeden dzień. Mówimy, że nie musimy dochodzić do Mirikamba Hut, wystarczy viewpoint na Meru Crater. Jednak przewodnik proponuje nam walking safari, czyli chodzenie i oglądanie zwierząt oraz wodospadów. Nie za bardzo mamy wyjście, więc się zgadzamy. Co nas bardzo zaskoczyło, przewodnik jest bardzo profesjonalny, bardzo dobrze po angielsku, skończył prestiżową szkołę przewodników, w której studiują ludzie z całego świata.



Zdjęcia z Arusha NP (na drugim flamingi w Momela Lakes).


Na początku naszego walking safari mijamy stado bawołów. Przewodnik mówi, że w razie ataku bawoła strzela w powietrze. Gdy bawół się nie zatrzyma, musi go zabić. Następnie oglądamy kilka różnych wodospadów. Przechodzimy także pod ogromnym drzewem, w którym jest dziura, przez którą przejeżdżają samochody. Następnie idziemy na viewpoint, z którego widać Klimandżaro, lecz dzisiaj jest zbyt dużo chmur i widzimy tylko kontury. W drodze powrotnej spotykamy turystów i okazuje się, że przeszliśmy większość drogi do viewpointu na Meru Crater i spokojnie dało się tam dojść. Nie wiemy dlaczego nasz przewodnik nas tam nie zabrał, ale kierowca powiedział, że mu się nie chciało i był zbyt leniwy. Bardzo długo i ciekawie rozmawialiśmy z przewodnikiem. Może rzeczywiście wolał sobie pogadać niż chodzić po górach. Potwierdzeniem tej teorii byli ludzie, którzy o 15:00 wychodzili do Mirikamba Hut, gdy my kończyliśmy nasze safari. Byli lepiej od nas przygotowani do chodzenia w górach, ale jak oni przed zmrokiem (po 18:00) muszą dojść po górę do Mirikamba Hut, to my też mogliśmy od rana spokojnie tam dojść i wrócić.


W przewodniku Mt Meru było opisane jako dużo ładniejsze i ciekawsze niż Kilimandżaro, ale my jesteśmy trochę zawiedzeni. Na szczęście nasz kierowca zabiera nas do Momela Lakes (w obrębie Arusha NP), gdzie możemy zobaczyć setki flamingów. Oglądamy też guźce, które śmiesznie klękają aby poskubać trawę oraz antylopy waterbuck, które żyją blisko wody. Przy jeziorze widzimy też żyrafy, których sylwetki odbijają się w wodzie jeziora.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>