<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>


31.08.2005, środa, Arusha->Ngorongoro Crater (km 9200)->Arusha (km 9350)

Wstajemy o 4:45, bo o 5:30 jedziemy na safari. Naciągacze chcą, żeby im zapłacić część pieniędzy już teraz. Rozmawiamy niby z szefem firmy, ale on jest raczej taksówkarzem niż szefem firmy. Nie zgadzamy się na zapłatę, bo wczoraj umawialiśmy się inaczej. Jednak jedziemy i około 7:30 jesteśmy na campingu przy Lake Manyara. Rzeczywiście jest samochód i są dwie Francuzki. Chcemy płacić pieniądze, ale naciągacz próbuje nas oszukać na obiedzie. Wczoraj wieczorem mówił, że będzie specjalnie dzwonić do kucharza. Przy 90$ obiad to pestka, ale kłócimy się bardziej dla zasady. Trochę się zdenerwowaliśmy, ale mamy obiad.



Zdjęcia z Ngorongoro Crater.


Teraz podróżujemy Toyotą Landcruiser z kierowcą i dwoma Francuzkami. Francuzki są bardzo miłe i dobrze się z nimi rozmawia. Są zauroczone kierowcą, z którym wczoraj spędziły cały dzień. Kierowca jest rzeczywiście miły, ale strasznie wolno jedzie. Później się dowiadujemy, że ma ogranicznik do 60km/h. Dlatego dopiero o 9:30 jesteśmy przy bramie Ngorongoro. Później wjeżdżamy na szczyt krateru (tu przydaje się napęd na 4 koła), na punkt widokowy skąd jest przepiękny widok na cały krater. Następnie zjeżdżamy 200m w dół do wnętrza krateru. Po drodze mijamy Masajów pasących woły i inne zwierzęta. Jednak nie można robić im zdjęć (nawet z daleka), bo od razu wołają o pieniądze.



Zdjęcia z Ngorongoro Crater.


Krater Ngorongoro jest piękny nawet bez zwierząt. Ma średnicę 20km. W środku jest jezioro, które teraz jest wyschnięte i została po nim duża biała plama widoczna z daleka. Jest też duża zielona plama, czyli roślinność dookoła małego jeziorka, które nie wysycha przez cały rok. W Ngorongoro nie ma dużo roślinności, więc wszystkie zwierzęta widać z daleka, jak na dłoni. Jednak zwierzęta boją się ludzi i nie jest łatwo się do nich zbliżyć. Jest tu zupełnie inaczej niż w Krugerze, gdzie zwierzęta stały przy drodze i nie zwracały uwagi na ludzi. W Ngorongoro jest też mniej zwierząt i mniej rodzajów zwierząt, jednak sceneria wynagradza wszystko. Nam udało się zaobserwować bawoły, strusie, guźce, szakale, gazele Thomsona, zebry, antylopy gnu. Tych ostatnich jest tu najwięcej, bo całe stada. Z bardzo daleka widzieliśmy też lwicę z małym lwiątkiem, lamparta i nosorożca. Chyba najciekawszym widokiem było to małe jeziorko, rodzaj oazy na tej pustyni. Przy jeziorku kręciły się hieny a w jeziorku siedziało kilkanaście hipopotamów, które od czasu do czasu przekręcały się w wodzie. W wodzie było też dużo różnych gatunków ptaków. Około 13:00 jechaliśmy na przerwę obiadową, gdy zobaczyliśmy kilka samochodów Stojących w jednym miejscu. Okazało się, że stado lwów robi sobie tam popołudniowy odpoczynek.


Wycieczka do Ngorongoro była bardzo udana, jednak chcieliśmy tam spędzić cały dzień a nie tylko 3-4 godziny. Około 14:00 kierowca stwierdził, że musimy już jechać, bo do Arushy daleka droga. To jest najgorsze w zorganizowanym safari. Gościu był tu już setki razy i wcale mu nie zależy, żeby tu zostać tak długo jak to możliwe. Za to później wlekliśmy się kilka godzin z prędkością 60 km/h do Arushy. Jedynym pocieszeniem może być to, że prawie wszyscy kierowcy tak robią, bo inni wyjeżdżali razem z nami. Pomimo tego był to jeden z naszych najlepszych dni w Afryce. Jedyny problem z Ngorongoro to piasek, który jest unoszony przez przejeżdżające samochody. Bardzo trzeba uważać na aparat fotograficzny, bo taki piasek potrafi zniszczyć aparat a przynajmniej porysować obiektyw lub wyświetlacz LCD.


<< Poprzednia strona | Strona główna | Następna strona >>